Life for Vets, czyli Życie dla Weterynarzy - Vetkompleksowo – serwis dla lekarzy weterynarii

Life for Vets, czyli Życie dla Weterynarzy

W jednym z artykułów omawiających zespół stresu pourazowego jako jednostkę chorobową, znalazłam adnotację, że dotyka on także lekarzy weterynarii. Jak przejawia się on w tej grupie zawodowej i jakich aspektów pracy dotyczy?

P.R.: Nie wchodząc w definicyjne rozważania zespołu wtórnego stresu pourazowego i wtórnej traumy, potraktuję je tu jak synonimy. Chodzi w nich o reakcję na wielokrotne bycie świadkiem traumatycznych doświadczeń innych osób bądź oczywiście zwierząt. Czyli na przykład: sam nie jestem ofiarą wypadku, natomiast mogę ten wypadek widzieć. Mogę też, co jest bardziej subtelne, ale nie mniej realne, mieć kontakt już po wydarzeniu jako lekarz z poszkodowanym zwierzęciem, widzieć jego obrażenia i cierpienie, usłyszeć relację właściciela o tym, co się wydarzyło. W tym procesie również ja przeżywam emocje. Między mną i poszkodowanym, z którym mam kontakt, zachodzą zjawiska, w wyniku których sam również mogę zacząć doświadczać objawów psychicznych bardzo podobnych do tego, gdybym sam ten wypadek przeszedł.

W pewnym sensie współdoświadczam bólu i cierpienia istoty, której towarzyszę. Jest to dla mnie obciążenie. Jeśli takie sytuacje się powtarzają, jak w przypadku lekarzy weterynarii, a nie mam metod na poradzenie sobie z tym obciążeniem, mogę doświadczyć objawów nazywanych właśnie zespołem wtórnego stresu pourazowego. Dochodzą do tego dodatkowe czynniki wpływające na to, że jedna osoba będzie radzić sobie z tym obciążeniem lżej, a inną będą one bardziej obciążać, także są również kwestie indywidualne. Jeśli chodzi o możliwe objawy, mogą to być: powracające i natrętne myśli, sny lub fantazje o tych trudnych wydarzeniach (w tym tzw. flashbacki), silny niepokój w sytuacjach je w jakiś sposób przypominających, unikanie ich, poczucie wyobcowania, odizolowania, odrętwienia, spadek zaangażowania w istotne własne sprawy, inne zaburzenia afektu, włącznie z depresją i skrajnie myślami samobójczymi.

Wychodząc poza kontekst weterynaryjny, przemawiającym moim zdaniem przykładem są niektóre osoby goszczące u siebie w domach uchodźców z Ukrainy, których domy były bądź są bombardowane, a rodziny zagrożone. Niektórzy z tych gospodarzy po jakimś czasie sami zaczynają mieć sny o tym, że ich domy są bombardowane, rodziny zagrożone i zaczynają doświadczać adekwatnych do tego, trudnych stanów i emocji.

Pojawia się też kwestia zmęczenia emocjonalnego i fizycznego, które wywołane jest ciągłym przebywaniem w atmosferze cierpienia, doświadczenia tzw. zmęczenia współczuciem. Jesteśmy istotami stadnymi, każdy z nas odczuwa emocje, co jednak zrobić, kiedy ich odczuwanie staje się zbyt intensywne? Jak zmęczenie współczuciem wpływa na osoby o wysokim poziomie empatii?

P.R.: Uważam, że pierwszym krokiem jest uznanie mojej doświadczanej trudności jako rzeczywistej i ważnej. Moim zdaniem drugorzędne jest, czy sam nazwę to sobie zmęczeniem współczuciem, wtórną traumą czy czymś innym – te określenia bardziej pomocne są w pracy specjalistom. Natomiast jeśli uznam swój problem za istniejący i wart zajęcia się nim, mogę zrobić kilka rzeczy, aby o siebie zadbać. Jeśli go zbagatelizuję albo zacisnę zęby, konsekwencje będą się tylko kumulować. Uważam, że warto zacząć od uzyskania wsparcia społecznego, czyli zacząć rozmawiać o swoich trudnościach z innymi, sprzyjającymi osobami.

Można dołączyć do grupy osób z podobnym doświadczeniem. Wsparcie innych osób pozwala odkryć nowe sposoby radzenia sobie z trudnościami. W zależności od konkretnej sytuacji, ważne może być nabycie nowych umiejętności, w tym miękkich; zadbanie o regenerację swoich sił poprzez: odpowiedni czas na sen, odpoczynek, zadbanie o relacje z innymi ludźmi i własne przyjemności. Nie da się na dłuższą metę pomagać innym, nie pomagając sobie. Można zastanowić się, co sprawiłoby, że czułbym się dumny z mojej pracy? Kiedy czułbym, że jest ona wartościowa? Może potrzebne są zmiany w ramach mojego miejsca pracy? Być może przydałby mi się rozwój osobisty w innej formie. Oczywiście mogę również skonsultować się z psychoterapeutą, psychologiem bądź psychiatrą, zależnie od sytuacji.

Okiem specjalisty, z jakimi jeszcze problemami, które koniecznie trzeba przepracować, zmagają się dziś lekarze weterynarii?

P.R.: Myślę, że powyżej poruszone tematy wypalenia zawodowego, zespołu wtórnego stresu pourazowego i zmęczenia współczuciem są wystarczającymi wyzwaniami na poziomie grupy zawodowej. Każda z nich jest przeżywania indywidualnie, w unikalny sposób wplata się w niepowtarzalną historię każdej osoby. Jako psychoterapeutę to właśnie to indywidualne przeżycie ciekawi mnie najbardziej i to w nim obecne są zasoby umożliwiające danej konkretnej osobie pomóc sobie, ze wsparciem otoczenia (grupy, psychoterapeuty czy innej osoby). Oczywiście powyższe zagadnienia są szerokie. Pod temat profilaktyki wypalenia zawodowego można podpiąć kwestie przygotowania zawodowego na studiach – kształt relacji wykładowca – student, przekazywanych na studiach wartości, treningu etycznego, przygotowania do pracy z innymi ludźmi, szczególnie klientami, ale też współpracownikami różnych profesji.

Poczucie misji i obowiązku wobec pacjentów powoduje, że dla lekarzy weterynarii zaburza się równowaga pomiędzy pracą a życiem prywatnym. Jak nie dać przechylić się szali i zachować zdrowy bilans pomiędzy tymi dwoma aspektami życia?

M.L.: Można zacząć od zadania sobie kilku pytań – czy jestem dla siebie ważna/-y? Jak dbam o siebie? Jak się regeneruję i czy pozwalam sobie na to? Czy rozpoznaję swoje emocje? Czy potrafię rozpoznawać swoje potrzeby i czy świadomie je zaspokajam lub nie, Czy i jak zwracam na siebie uwagę w ciągu dnia – innymi słowy, czy mam i jaki mam kontakt ze sobą?

Z mojej perspektywy istotna jest kwestia świadomości, że to my sami zarządzamy naszą energią życiową, oraz świadome budowanie relacji ze sobą, w czym może pomóc postawa ciekawości i otwartości wobec samego siebie.

Odnośnie do energii można pomyśleć o tym w ten sposób – każdy z nas ma jakieś baterie, jakiś akumulator, jakiś zasób energetyczny, którego aktualny poziom jest wypadkową różnych czynników, parząc zarówno w kontekście długoterminowym, jak i krótkoterminowym. Te czynniki to m.in.: nasza sytuacja życiowa – na poziomie społecznym i materialnym (np.  satysfakcjonujące relacje, kwestie finansowe), jakość i długość naszego snu, zdrowa, wspierająca nasze zdrowie fizyczne i psychiczne dieta, aktywność fizyczna. Znaczenie ma też to, co się aktualnie wydarza w naszym życiu. Jeśli w danym dniu doświadczyliśmy jakiegoś trudnego dla nas spotkania albo ciągu spotkań, to znając siebie (zarówno w kontekście słuchania i rozumienia swoich uczuć, słuchania sygnałów płynących z ciała i tego, co wydarza się na poziomie myśli), możemy założyć, że będzie to dla nas obciążające.

Jeśli w naszym życiu prywatnym zdarzy się coś trudnego, możemy uwrażliwić się na nasze potrzeby, będąc świadomym właśnie tego, że dziś jesteśmy bardziej wrażliwi, „obnażeni”, że łatwiej nas zranić, że wszystko bardziej nas męczy albo frustruje, a co za tym idzie – jakaś część naszej energii zostanie wyczerpana – możemy wówczas odpowiednio o siebie zadbać, zadbać o regenerację.

Każda osoba jest inna, wyjątkowa, ma swoją indywidualną historię oraz niepowtarzalny sposób przeżywania, doświadczania życia, otaczającej ją rzeczywistości, w tym innych osób. Co więcej, każdy z nas jest w jakimś kontekście swojego życia, w jakimś polu relacyjnym; rodzinnym, zawodowym. I choć teoretycznie można powiedzieć dużo, to praktycznie odpowiedź na pytanie „JAK” jest w nas samych. Jednocześnie bliska osoba, psychoterapeuta czy grupa wsparcia mogą pomóc nam poszukać czy odkryć odpowiedź na pytanie, jak zachować równowagę, jak dbać o siebie i swój dobrostan.

Jest więcej pytań, które możemy sobie zadać. Skąd u mnie to poczucie misji i obowiązku? Czy jest ono tak silne, że przekładam je ponad siebie lub/i swoich bliskich? Jak to jest, że siebie przekraczam albo pozwalam przekraczać innym? Czy ktoś z mojej rodziny czy opiekunów przekraczał mnie kiedyś w życiu? Być może jest jakiś wzorzec rodzinny, może ktoś w mojej rodzinie robił podobnie, a może wprost przeciwnie, Czy czuje się spełniona/-y? Czy czuję, że jestem niewystarczająca/-y? Czy się poświęcam i co poświęcam? Jak dbam o swoje granice – co to dla mnie znaczy? Jak się mam w relacjach z innymi ludźmi i jakie one dla mnie są? Co ma dla mnie sens, co jest ważne, a co najważniejsze? Może mój dobrostan, z jakiegoś powodu wydaje mi się mniej istoty? Jak się czuję, kiedy jestem sam/-a?

Poczucie misji i obowiązku jest bardzo delikatnym tematem. Słowo „misja” ma też kulturowo dosyć silny background, często kojarzy się z kimś, kto dosłownie oddał swoje życie w jakimś celu, np. z Joanna D’Arc. Wielu lekarzom weterynarii oczywiście przyświeca szlachetny cel: ratowanie zdrowia i życia zwierząt i jest to bardzo ważna kwestia. Wyobrażam sobie, że czasem mogą stawać przed dylematem: przecież jak nie ja, to kto? Jednocześnie warto zadać sobie pytania: czy jest tak, że muszę poświęcić siebie? Czy wykonując ten zawód, traktuję to poświęcenie jako jego nieodłączną część? Co mogę dla siebie zrobić, aby było mi lżej? Jak mogę o siebie zadbać?

Weterynaria w Terenie

Poznaj nasze serwisy