Nie wyobrażam sobie, abym mogła być kimś innym niż lekarzem weterynarii – rozmowa z lek. wet. Hanną Turlewicz-Podbielską - Vetkompleksowo – serwis dla lekarzy weterynarii

Nie wyobrażam sobie, abym mogła być kimś innym niż lekarzem weterynarii – rozmowa z lek. wet. Hanną Turlewicz-Podbielską

turlewicz-podbielska
fot. RZ-STUDIO Krzysztof Rzepnicki
Lek. wet. Hanna Turlewicz-Podbielska W 2019 roku ukończyła weterynarię na Uniwersytecie Przyrodniczym w Poznaniu. Po ukończeniu studiów przez kilka lat pracowała jako lekarz weterynarii w Schronisku dla Zwierząt w Poznaniu. Obecnie jest pracownikiem naukowym w Katedrze Nauk Przedklinicznych i Chorób Zakaźnych Uniwersytetu Przyrodniczego w Poznaniu. W 2023 r. uzyskała tytuł specjalisty chorób świń. W swojej pracy zajmuje się monitoringiem chorób zakaźnych zwierząt i epidemiologią. Aktualna tematyka jej badań naukowych koncentruje się na ocenie nowych matryc w diagnostyce laboratoryjnej oraz badaniach podstawowych na modelu świni domowej, a także możliwości ich wykorzystania do wykrywania ważnych patogenów wirusowych świń. W kręgu jej zainteresowań klinicznych leży również chirurgia weterynaryjna, którą przez kilka lat zajmowała się w schronisku dla zwierząt. Prywatnie jest mamą dwuletniego Stasia i właścicielką dwóch adoptowanych kotów. W wolnych chwilach biega, maluje akrylami i gra na gitarze.

Pani Doktor, czy mogłaby Pani podzielić się z naszymi czytelnikami historią, od czego rozpoczęła się Pani przygoda z weterynarią? Co skłoniło Panią do wyboru tego kierunku w swojej karierze zawodowej?

Odkąd pamiętam, w moim domu rodzinnym zawsze były obecne zwierzęta: psy, koty, króliki, kury, szczury domowe i inne gatunki. Codzienny kontakt i opieka nad nimi nauczyły mnie cierpliwości, systematyczności, poczucia odpowiedzialności oraz empatii. Kiedy byłam jeszcze dzieckiem, kilka razy zdarzyło mi się znaleźć młode, ranne i na skraju wyczerpania zwierzęta. Pierwszym z nich był pisklak wróbla mazurka, którego skutecznie udało mi się odchować i wypuścić. Drugim znalezionym i odchowanym przeze mnie stworzeniem była wiewiórka. Obserwacja tych zwierząt i to, jak z dnia na dzień ich stan się polepszał, były dla mnie bardzo budujące. Byłam dumna zarówno z tych małych stworzeń, jak i z siebie, gdy nadchodził czas, aby je wypuścić. To sprawiło, że poczułam nieodpartą chęć niesienia pomocy innym żywym istotom.

W momencie wyboru profilu nauczania w szkole średniej oczywiste było dla mnie, że wybiorę profil, który pozwoli mi dostać się na weterynarię. Jestem introwertykiem i medycyna ludzka wydawała mi się czymś, co mogło mnie przerosnąć, głównie ze względu na kontakt z ludźmi. Nie zdawałam sobie wtedy sprawy z tego, że praca lekarza weterynarii to też przecież głównie kontakt z klientem, czyli właścicielem zwierzęcia lub hodowcą. Prawdopodobnie dlatego najlepiej odnajduję się w pracy naukowej, w laboratorium oraz na sali chirurgicznej, gdzie kontakt z drugim człowiekiem jest do pewnego stopnia ograniczony. Co więcej, życie ukształtowało we mnie dużą odporność na stres, która na co dzień przydaje się w pracy lekarza weterynarii. Biorąc pod uwagę mieszankę moich cech osobowości, umiejętność pracy pod presją i pewną dozę kreatywności, którą zaszczepił we mnie ojciec gitarzysta, nie wyobrażam sobie, abym mogła być kimś innym niż lekarzem weterynarii.

Czy mogłaby Pani podzielić się z nami wyzwaniami lub przypadkami, które szczególnie zapadły Pani w pamięć w trakcie Pani kariery weterynaryjnej?

Niewątpliwie dużym wyzwaniem były dla mnie przygotowania do projektu naukowego, który obecnie realizuję i który wymagał pobrania krwi i wykonania kastracji chirurgicznej u dużej liczby prosiąt. Pamiętam, że w trakcie jednego z wyjazdów służbowych musiałam wykastrować ogromną liczbę knurków w jednej chlewni. Zabrało mi to kilka godzin, po wyjściu z chlewni czułam się, jakbym wychodziła z koncertu Prodigy, na którym stałabym przy samym głośniku, a zakwasy po tej hurtowej kastracji miałam przez prawie tydzień.

Dobrze, a zarazem emocjonująco wspominam pracę w schronisku dla zwierząt. Najciekawsze przypadki trafiały na salę chirurgiczną. Miałam okazję wyciągnąć piłkę z psa, który został skierowany na pobranie próbki do badania histopatologicznego ze stale powiększonych węzłów chłonnych krezkowych. Piłka była w jelicie biodrowym psa prawdopodobnie przez ponad dwa miesiące, od momentu, kiedy opiekunowie zgłosili drastyczny spadek apetytu u tego zwierzęcia. Zdarzyło mi się też usuwać ogromne guzy z listwy mlecznej, jeden z nich miał masę około kilograma. Guz był tak duży, że dotykał podłoża, kiedy suczka stała. Ciągłe drażnienie przez podłoże doprowadziło do powstania rozległych ran na skórze pokrywającej guza, martwicy tkanek i dramatycznie złego stanu zwierzęcia.

Ciekawym przypadkiem z okresu, w którym nie miałam jeszcze dyplomu lekarza weterynarii, jest wiewiórka. Kiedy ją znalazłam, była bardzo zimna i sina, nie ruszała się i nie reagowała na bodźce zewnętrzne, ale jej serce powoli biło. Przez około tydzień karmiłam ją strzykawką na siłę i co chwilę zmieniałam ciepłe termofory, na których leżała. Nie dawałam jej dużych szans na przeżycie. Pomimo złego stanu na początku wiewiórka wykazała się ogromną wolą przetrwania. Pewnego dnia wyszła ze skarpetki, w której od tygodnia spała. Od tamtej pory przez długi czas nie odstępowała mnie na krok, traktując chyba jako zastępczą matkę. Później wiewiórka przeżyła 8 szczęśliwych lat, stale mnie odwiedzając (albo raczej źródło łatwo dostępnego pożywienia).

Jakie są główne obszary Pani badań naukowych, na jakich skupia się Pani obecnie?

Aktualna tematyka moich badań naukowych koncentruje się na wykorzystaniu różnych matryc alternatywnych, takich jak płyn technologiczny, wymazy z wymienia czy tarczy ryjowej w diagnostyce chorób zakaźnych świń. Zajmuję się także epidemiologią patogenów o potencjale zoonotycznym. Niedawno brałam udział w badaniach dotyczących oceny seroprewalencji SARS-CoV-2 w populacji zwierząt towarzyszących (psów, kotów, królików) w Polsce w trakcie różnych etapów pandemii COVID-19, a teraz zajmuję się badaniem seroprewalencji i czynników ryzyka zachorowania na toksoplazmozę oraz wirusowe zapalenie wątroby typu E u różnych gatunków zwierząt.

Jakie korzyści widzi Pani w zastosowaniu nowych matryc w detekcji patogenów wirusowych u świń?

Nieinwazyjne pobranie płynu technologicznego lub innych nowych matryc zamiast matryc tradycyjnych, takich jak krew czy wymazy z nosa, może zredukować stres u zwierząt i pozwala na uzyskanie reprezentatywnych próbek mniejszym nakładem pracy i kosztów. Płyn technologiczny jest pozyskiwany w trakcie zabiegów takich jak kastracja chirurgiczna i obcinanie ogonków, które są wykonywane w pierwszym tygodniu życia prosiąt.

Matryca ta pozwala na szybką ocenę stanu zdrowia stada oraz ocenę skuteczności wdrożonych metod eliminacji patogenów w dobie coraz większych wymagań w zakresie monitorowania zdrowia stad. Kolejnymi alternatywami dla pobieranej, w stresujący dla zwierząt sposób, krwi są płyn ustny, wymazy z tarczy ryjowej, wymienia, kikutów ogonków czy sok mięsny. Dzięki wykazaniu przydatności alternatywnych matryc w diagnostyce laboratoryjnej, badaniach epidemiologicznych i ocenie stanu zdrowia, monitoring zdrowia świń mógłby być prowadzony w szerszym zakresie, regularnie, nie generując dodatkowej pracy i kosztów. Zastosowanie alternatywnych matryc wymaga jednak na początku odpowiedniej walidacji metod i potwierdzenia wyników poprzez badania standardowych, uznanych aktualnie rodzajów próbek (np. surowicy).

Na podstawie Pani działalności naukowej, proszę powiedzieć, jakie aktualnie największe zagrożenia stoją przed lekarzami weterynarii specjalizującymi się w opiece nad trzodą chlewną? Na jakie aspekty powinni oni zwrócić szczególną uwagę w przyszłości?

W ostatnich latach najgroźniejszą chorobą zakaźną wśród trzody chlewnej w Polsce jest afrykański pomór świń. Uproszczenie wymagań w zakresie bioasekuracji związanej z ASF dla małych gospodarstw, które miało ostatnio miejsce, może doprowadzić do zwiększenia liczby ognisk ASF w naszym kraju. Odstąpiono m.in. od obowiązku wykładania mat dezynfekcyjnych przed wejściami i wyjściami oraz wjazdami i wyjazdami z gospodarstw, a także od obowiązku prowadzenia rejestru wjeżdżających na teren gospodarstwa środków transportu do przewozu świń, paszy lub produktów ubocznych pochodzenia zwierzęcego oraz rejestru wejść osób do pomieszczeń, w których są utrzymywane świnie. Nie jest też wymagane uniemożliwienie osobom postronnym wchodzenia do budynków, w których są utrzymywane świnie. Poluzowanie wymagań związanych z bioasekuracją w małych gospodarstwach będzie prawdopodobnie sprzyjać rozprzestrzenianiu wielu patogenów, m.in. wirusa zespołu rozrodczo-oddechowego, patogennych cirkowirusów i innych.

Innym problemem jest dzisiejsza chęć uzyskania coraz większych korzyści finansowych przez hodowców, która wiąże się z nieustanną intensyfikacją chowu zwierząt gospodarskich. Niejednokrotnie zwierzęta nie są w stanie sprostać presji środowiska w chowie intensywnym, co wiąże się z zagrożeniem ich zdrowia, możliwością przełamania bariery immunologicznej i rozwojem objawów szeregu chorób zakaźnych. Realizacja zrównoważonej opieki lekarsko-weterynaryjnej w warunkach stresu i wzmożonej presji zakaźnej jest niezwykle trudna. Podstawą jest zapobieganie zakażeniom poprzez przestrzeganie elementów bioasekuracji i wdrożenie odpowiedniej immunoprofilaktyki, ale także monitoring stada, szybka diagnostyka i jak najszybsze wdrażanie postępowania terapeutycznego lub metafilaktycznego w oparciu o wyniki badań dodatkowych.

Współczesny klient oczekuje szybkiego rozwiązania swojego problemu. Niecierpliwie oczekuje rezultatów i błyskawicznego działania ze strony lekarza weterynarii. Lekarze weterynarii muszą być uzbrojeni w szeroką wiedzę, pozwalająca na natychmiastowe podjęcie decyzji odnośnie do kierunku badań dodatkowych w zakażonym stadzie. Co więcej, muszą być zaznajomieni z dostępnymi metodami badań w takim stopniu, aby wybrać drogę diagnostyczną, która będzie skuteczna i jednocześnie korzystna dla hodowcy pod względem ekonomicznym i nakładów pracy. W takich sytuacjach pomocny może być monitoring zdrowia stada z wykorzystaniem matryc alternatywnych, w którym badaniu nie poddaje się próbek indywidualnie pobranej krwi, ale na przykład próbkę płynu ustnego reprezentatywną dla całego kojca zwierząt.

Które z najnowszych technologii wykorzystuje Pani w swojej pracy? Czy pojawiły się ostatnio innowacje związane ze zdrowiem trzody chlewnej, które Pani zdaniem są szczególnie obiecujące w przyszłych badaniach?

W pracy na co dzień korzystam ze standardowych technik diagnostycznych opartych na metodach serologicznych i molekularnych. Innowacją jest tutaj materiał poddawany tym badaniom, czyli próbki wcześniej wspomnianych alternatywnych matryc.

Wartą uwagi nowością związaną z diagnostyką i monitoringiem zdrowia świń jest mobilny system diagnostyczny opracowany w ramach projektu SWINOSTICS, oparty na technologiach biosensorycznych i fotonicznych. Narzędzie to ma wykrywać w ciągu kilku minut sześć wirusów powodujących znaczne straty w hodowli świń w całej Europie: wirus afrykańskiego pomoru świń, wirus zespołu rozrodczo-oddechowego świń, parwowirus świń, cirkowirus świń typu 2, wirus klasycznego pomoru świń i wirus grypy świń. Urządzenie ma wykrywać wirusy głównie w próbkach płynu ustnego, ale prawdopodobnie będzie też kompatybilne z innymi rodzajami materiału biologicznego, takimi jak krew, kał i wymazy z nosa. Jako lekarze weterynarii dysponujemy aktualnie wachlarzem skutecznych leków i szczepionek, które pozwalają na eradykację lub kontrolę wielu chorób u zwierząt gospodarskich. Jednakże do ograniczenia poważnych konsekwencji chorób wirusowych nadal kluczowa jest wczesna diagnoza.

Obecnie czas, który upływa od wystąpienia choroby do potwierdzenia zakażenia przez laboratorium, może wynosić nawet kilka tygodni. Rodzi to pilną potrzebę opracowania przenośnych, dokładnych i łatwych w obsłudze urządzeń diagnostycznych do bezpośredniego badania w gospodarstwach. W przypadku ASF i CSF od szybkości postawienia diagnozy ważniejsze jest wykonanie wysoce czułego i swoistego badania potwierdzającego lub wykluczającego zakażenie przez akredytowane laboratorium i ewentualne wdrożenie postępowania administracyjnego ukierunkowanego na zwalczanie choroby. W związku z tym zastosowanie urządzenia typu point-of-care w walce z ASF będzie miało ograniczoną przydatność w naszym kraju, ale w przypadku pozostałych czynników zakaźnych będzie prawdopodobnie niezwykle przydatne do szybkiej diagnostyki. Niestety urządzenie to nie jest jeszcze dostępne dla terenowych lekarzy weterynarii.

Jakie są Pani plany na najbliższą przyszłość? Czy obecnie pracuje Pani nad jakimś konkretnym projektem badawczym?

Praca na uczelni pozwala mi nieustannie poszerzać swoją wiedzę i horyzonty. Teraz priorytetem jest dla mnie uzyskanie stopnia doktora nauk weterynaryjnych. Później marzy mi się rozpoczęcie specjalizacji z weterynaryjnej diagnostyki laboratoryjnej lub chirurgii. Aktualnie pracuję nad wykorzystaniem płynu technologicznego w diagnostyce laboratoryjnej. Badania prowadzone są w ramach grantu uzyskanego w konkursie Preludium 19, finansowanego przez Narodowe Centrum Nauki. Celem badań jest ocena możliwości wykorzystania tej matrycy do wykrywania dwóch wirusów patogennych dla świń: wirusa zespołu rozrodczo-oddechowego i cirkowirusa świń typu 2.

Innowacyjnością tego projektu jest wykorzystanie płynu technologicznego do wykrywania obecności PCV2 u prosiąt i ocena zależności między wynikami uzyskanymi z surowicy i płynu technologicznego. Dostępna jest mała ilość danych literaturowych dotyczących tego zagadnienia. Co więcej, dotąd nie oceniano możliwości wykorzystania wyłącznie ogonków w diagnostyce molekularnej, co pozwoliłoby na zbadanie zarówno knurków, jak i loszek w stadach kastrowanych immunologicznie. Kolejnym ważnym elementem projektu jest ewaluacja prewalencji wirusów u prosiąt i określenie ich roli w krążeniu i utrzymywaniu się tych patogenów w stadzie. Projekt przewiduje też analizę możliwości użycia płynu technologicznego do oceny pobrania siary przez prosięta (w odniesieniu do wyników uzyskanych z surowicy). Uzyskane wyniki mogą stanowić podstawę dla implementacji nowych strategii diagnostycznych do nadzoru nad chorobami wirusowymi świń w przyszłości.

Rozmawiała: Karolina Osys-Bilnik

Znajdź swoją kategorię

2608 praktycznych artykułów - 324 ekspertów - 22 kategorii tematycznych

Weterynaria w Terenie

Poznaj nasze serwisy

Nasze strony wykorzystują pliki cookies. Korzystanie z naszych stron internetowych bez zmiany ustawień przeglądarki dotyczących plików cookies oznacza, że zgadzacie się Państwo na umieszczenie ich w Państwa urządzeniu końcowym. Więcej szczegółów w Polityce prywatności.