#VETTEAM – w pracy jesteśmy wobec siebie równi – rozmowa z vetteamem Przychodni Weterynaryjnej Aura - Vetkompleksowo – serwis dla lekarzy weterynarii

#VETTEAM – w pracy jesteśmy wobec siebie równi – rozmowa z vetteamem Przychodni Weterynaryjnej Aura

Przychodni Weterynaryjnej Aura
fot. Piotr Kaczmarek/Agencja Fotograficzna SNAPshot

lek. wet. Dariusz Jagódka
specjalista chorób psów i kotów,
którego pasjami są rozród i chirurgia

Każda pasja ma swój punkt zapalny, gdy pojawia się pierwsza iskra dla niektórych nie ma już odwrotu. Czy tak było też w Pana przypadku?

Sam wybór kierunku studiów pojawił się dość późno, wcześniej brałem pod uwagę AWF, ratownictwo medyczne, trochę medycynę – choć w tej ostatniej ograniczający wydawał się cały system opieki zdrowotnej. Ostatecznie trafiłem na olsztyński UWM i tamtejszą medycynę weterynaryjną.

Mniej więcej po roku pracy – interakcji z opiekunami zwierząt, adrenaliny odczuwanej w czasie zabiegów chirurgicznych, ale i codziennej pracy – przyznałem głośno, że nie wyobrażam sobie siebie w innym zawodzie. Okazało się, że praca stała się w dużej mierze także moim hobby i sposobem na życie. Zacząłem wówczas używać stwierdzenia „… gdyby mi nie płacili, to i tak bym przychodzi do pracy”. Z naszą pracą jest trochę jak z nałogiem, łatwo się zatracić i czasem potrzebna jest choć krótka „terapia odwykowa”.

Mógłby Pan opowiedzieć coś więcej o swoich zainteresowaniach medycznych? Która z dziedzin medycyny jest Panu najbliższa i co miało/ma na to wpływ?

Tu odpowiedź jest prosta: rozród i chirurgia miękka. A wszystko przez mentorów, osoby mające wiedzę i chcące się nią podzielić. Rozrodem psów i kotów zainteresowałem się już na studiach, uczęszczając do koła naukowego, dodatkowo zaprzyjaźniając się z jedynym z doktorantów, co pozwoliło mi już w czasie studiów pogłębiać tę tematykę.

W chirurgię wprowadził mnie mój aktualny szef, który ma łatwość przekazywania swojej wiedzy. Co ważne, wykazał się dużym zaufaniem i wiarą w moje możliwości, co pozwoliło mi dość szybko rozwinąć się w tej dziedzinie.

Z perspektywy czasu. Czy jest Pan takim lekarzem, jakim wyobrażał Pan sobie być w czasach studenckich?

Nie. W czasie studiów nie miałem jakiejś swojej wizji przyszłości. Ukształtowali mnie lekarze, których miałem szczęście spotkać na początku swojej zawodowej drogi. Co ciekawe, odnalazłem się w chirurgii, której na studiach można powiedzieć, że nawet unikałem. Jest ona dla mnie wspaniałym połączeniem planowania, poukładania, ale i działania w sytuacjach bardzo dynamicznych.

Wśród opinii o Panu Doktorze trafiłam na wpis jednej z klientek, która z wdzięcznością mówi o tym, że zawsze można na Pana liczyć, nawet po planowanym zamknięciu lecznicy, i nigdy nie pozostawia Pan pacjentów bez konsultacji. Co czuje Pan, słysząc takie opinie? Dają one Panu motywację do działania po długim, często ciężkim tygodniu pracy?

Z pewnością takie opinie są miłe i motywujące. Pokazują, że ktoś zauważa nasze zaangażowanie. Są jednak jak swoje rodzaju zobowiązanie na przyszłość, aby nie zawieść tego zaufania, a jednocześnie trzeba pamiętać o życiu poza pracą – rodzinie, przyjaciołach, aktywności fizycznej. Jest to temat bardzo często poruszany w ostatnich latach w czasie różnych szkoleń z umiejętności miękkich – aby znaleźć balans między życiem prywatnym a zaangażowaniem i oddaniem w opiece nad swoimi psimi i kocimi pacjentami.

Jest Pan bardzo otwarty na dialog w kontakcie z opiekunami pacjentów, prowadzi Pan też webinary w ramach Akademii Edu Zoo. Czy z Pana doświadczenia edukacja klienta na wczesnym etapie kontaktu w przychodni oraz podczas szkoleń internetowych ma znaczący wpływ na późniejsze podejście opiekunów do leczenia zwierząt domowych?

Po prostu uważam, że bez oddanego opiekuna/właściciela zwierzęcia to my, jako lekarze, nic nie możemy zrobić. Istotne w relacji lekarz – właściciel jest zrozumienie, po co zachęcamy do wizyt kontrolnych, po co wykonujemy badania dodatkowe. W moje ocenie wyedukowany właściciel to świadomy partner do współpracy.

Sam pomysł szkoleń zaczął się od spotkania z hodowcami psów, którym chciałem wyjaśnić bez potrzeby powtarzania się w czasie indywidualnych wizyt sens prowadzenia rozrodu ich pupili – choćby zasadność i korzyści z wykonywanego oznaczenia progesteronu. Bo nieakceptowalne było dla mnie stwierdzenie: „robię, bo doktor kazał i nie mam pojęcia, co ono mi daje”. Co więcej, w czasie takich spotkań można omówić i przedstawić nowoczesne metody postępowania, o których część właścicieli zwyczajnie nie miała informacji.

Praktyka każdego lekarza weterynarii zajmującego się rozrodem czy chirurga wiąże się z koniecznością bycia przygotowanym na naprawdę niecodzienne przypadki. Jaki pacjent/pacjenci był największym wyzwaniem w Pana dotychczasowej karierze?

Wybrane przeze mnie dziedziny medycyny weterynaryjnej wiążą się niestety z pewną nieprzewidywalnością – szczególnie rozród. Można planować, wyliczać terminy porodu, ale zdarzają się sytuacje nieplanowane. Wówczas trzeba działać w trybie nagłym, co zwiąże się z pracą poza standardowymi godzinami dyżurów. Nie potrafię chyba przytoczyć jednego największego wyzwania, jakie musiałem podjąć. To, co kocham w tej pracy, to brak rutyny mimo pewnej powtarzalności, bo nawet wykonując kilkaset zabiegów w roku, trzeba być przygotowanym, że co któryś z wydawałoby się „zwykłych” zabiegów może nas zaskoczyć patologią, której nikt nie podejrzewał.

Dość duży sentyment mam do zabiegów mastektomii, szczególnie tych całkowitych, możne dlatego, że był to jeden z pierwszych zabiegów, jaki wykonywałem jeszcze w czasie studiów. Zaskakujące było dla mnie to, że po tak dużym ubytku skóry możliwe jest zamknięcie rany skórnej. Po latach wykonywania tych zabiegów, czasem usuwając naprawdę ogromne płaty skóry z dużymi guzami, zawsze cieszy mnie fakt możliwości zamknięcia takich ubytków skórnych.

Zespół feminizujący związany z hormonalnie czynnym guzem jądra wnętrowskiego. Jak wygląda rokowanie pacjentów z taką diagnozą? Jak często po zakończonym leczeniu trzeba ich poddawać kontroli?

Rokowanie dla takich pacjentów na ogół jest bardzo dobre. Choć wiele zależy tu od etapu, na jakim pacjent uzyskał pełne rozpoznanie i właściwe leczenie. Dajmy na to, jeśli pies jest obustronnym wnętrem, to na pierwszy rzut oka nikt nie zauważy zmienionych jąder, przez co taki pacjent może być dłuższy czas traktowany jako typowy pacjent dermatologiczny. Co opóźnia wdrożenie leczenie przyczynowego.

Sama częstotliwość wizyty kontrolnych po operacyjnym leczeniu tego zespołu – kastracji zależy od stanu pacjenta, ale także obecności lub nie schorzeń współistniejących, bo to one bardziej będą rzutowały na intensywność opieki pooperacyjnej.

W Państwa artykule praca całego zespołu specjalistów przyczyniła się do rozwiązania zagadki diagnostycznej. Jak w tak złożonych przypadkach możliwość polegania na wiedzy i doświadczeniu kolegów z vetteamu wpływa na morale całego zespołu?

Z pewnością działanie z zgranym zespole daje niesłychany komfort pracy, która staje się przyjemniejsza i łatwiejsza. Każdy z naszego zespołu lekarskiego pełni oczywiście rolę lekarza pierwszego kontaktu – przysłowiowego internisty. Ale posiadając w lecznicy pasjonatów poszczególnych dziedzin medycyny weterynaryjnej, możemy być w nich naprawdę coraz lepsi, zapewniając wsparcie koleżankom i kolegom z zespołu, ale i lepszą opiekę pacjentom naszej przychodni. Dobrze pracuje się, wiedząc, że wspieramy się nawzajem, a nie konkurujemy między sobą.

Pan Doktor stale się rozwija uczestnicząc w kursach i szkoleniach, jest Pan w trakcie studiów specjalizacyjnych z zakresu chorób psów i kotów. Co najbardziej ceni Pan w możliwości poszerzania swojej wiedzy pod okiem specjalistów?

Niuanse, których nie można nauczyć się z książek, lub zajmuje to lata praktyki. Chodzi o drobne detale, np. sposób ułożenia ręki, prowadzenia igły w czasie szycia etc. Moi mentorzy zwykli mówić, że często jedzie się na szkolenie czy konferencję po jedno czy dwa zdania, ale czasem te kilka zdań potrafi zmienić bardzo wiele w naszej codziennej praktyce.

Szczególnie chirurgia jest taką dziedziną, gdzie manualne przećwiczenie pewnych procedur jest niezwykle ważne. W pełni zgadzam się ze stwierdzeniem, że „dobry chirurg to taki, który nie wykonuje zbędnych ruchów”, przez co skraca się znacznie czas zabiegu, ale i traumatyzacja procedury. Aby to osiągnąć, potrzebne są właśnie szkolenia pod okiem doświadczonych praktyków.

Pan Doktor stale się rozwija uczestnicząc w kursach i szkoleniach, jest Pan w trakcie studiów specjalizacyjnych z zakresu chorób psów i kotów. Sama miałam przyjemność poznać Pana Doktora na organizowanych przez vetkompleksowo warsztatach chirurgicznych. Co najbardziej ceni Pan w możliwości poszerzania swojej wiedzy pod okiem specjalistów?

Niuanse, których nie można nauczyć się z książek, lub zajmuje to lata praktyki. Chodzi o drobne detale, np. sposób ułożenia ręki, prowadzenia igły w czasie szycia etc. Moi mentorzy zwykli mówić, że często jedzie się na szkolenie czy konferencję po jedno czy dwa zdania, ale czasem te kilka zdań potrafi zmienić bardzo wiele w naszej codziennej praktyce.

Szczególnie chirurgia jest taką dziedziną, gdzie manualne przećwiczenie pewnych procedur jest niezwykle ważne. W pełni zgadzam się ze stwierdzeniem, że „dobry chirurg to taki, który nie wykonuje zbędnych ruchów”, przez co skraca się znacznie czas zabiegu, ale i traumatyzacja procedury. Aby to osiągnąć, potrzebne są właśnie szkolenia pod okiem doświadczonych praktyków.

Czy poza bieżącymi wyzwaniami związanymi z pracą w przychodni, są jeszcze jakieś pasje, plany i cele, które realizuje Pan z zapałem?

Jak wcześniej wspominałem, praca jest swojego rodzaju pasją, także działania, które wykraczają poza standardową pracę w gabinecie przyjęć. Ale poza tym w ostatnim czasie wraz z przyjaciółmi z lecznicy brałem udział m.in. w sztafecie Triathlonu bydgoskiego lub indywidualnie w takich wydarzeniach jak Woda Bydgoska – zawodach pływackich w bydgoskiej rzece Brda.

Ponadto moim poza zawodowym nałogiem jest przydomowy ogród, w którym spędzamy z rodziną naprawdę dużo czasu.

Czego możemy życzyć Panu na dalszej drodze kariery?

Przede wszystkim dalszego rozwoju indywidualnego i całego zespołu – bo w zgranej ekipie łatwiej pokonać wyzwania wynikające z ciągłego rozwoju naszej branży. Ale przede wszystkim, aby chciało się chcieć i udawało się zarażać tymi chęciami innych.

Znajdź swoją kategorię

2641 praktycznych artykułów - 324 ekspertów - 22 kategorii tematycznych

Weterynaria w Terenie

Poznaj nasze serwisy

Nasze strony wykorzystują pliki cookies. Korzystanie z naszych stron internetowych bez zmiany ustawień przeglądarki dotyczących plików cookies oznacza, że zgadzacie się Państwo na umieszczenie ich w Państwa urządzeniu końcowym. Więcej szczegółów w Polityce prywatności.