Agresja u psów – tabu? Nie można być obojętnym - Vetkompleksowo – serwis dla lekarzy weterynarii

Agresja u psów – tabu? Nie można być obojętnym

Brak panowania nad psem nie tylko stwarza ryzyko pogryzienia ludzi, ale zagraża również dobrostanowi samego zwierzęcia

Widząc, jak pies ze złością buntuje się, gdy właściciel go przytrzymuje, można podejrzewać, że ten pies:

  • nie umie tolerować frustracji,
  • nie uznaje autorytetu opiekuna lub zupełnie mu nie ufa (lub i jedno, i drugie),
  • właściciel nie ma nad nim kontroli, a więc pies może być dla niego albo innych osób i zwierząt w bliższym i dalszym otoczeniu niebezpieczny;

a ponadto z dużym prawdopodobieństwem:

  • ciągnie na smyczy,
  • rzadko jest spuszczany ze smyczy, ponieważ nie ma pewności, że wróci na wołanie,
  • często szczeka na inne psy, ludzi, hulajnogi, rowery itp. (jeden obiekt z listy albo dowolna ich kombinacja).
Ostatnie trzy problemy, poza stwarzaniem potencjalnego zagrożenia, powodują, że psy najczęściej nie mają możliwości zaspokojenia potrzeb eksploracji i aktywności fizycznej, ponieważ ze względu na trudności właściciele ograniczają spacery do absolutnego minimum. Psy nigdy niespuszczane ze smyczy, nawet gdy wychodzą na dłuższe spacery, narażone są na dużą frustrację związaną z koniecznością ciągłego dostosowywania się do marszu człowieka (lub zmagania się i wleczenia opiekuna za sobą). Wnioski z obserwacji zachowania psa w gabinecie (a łatwo je zweryfikować) powinny nakłonić lekarza do rozmowy o tym, jak ważny jest skuteczny trening psa.

Obecnie zawód „behawiorysta” stał się szalenie popularny i bardzo wielu właścicieli zwraca się do jego przedstawicieli po pomoc. Niestety duża popularność sprawia, że pojawiają się także mało fachowe osoby. Nie istnieją prawne regulacje określające wykonywanie zawodu behawiorysty. Brak odpowiedniej praktyki i wiedza teoretyczna zdobyta tylko na kursach korespondencyjnych wykluczają skuteczną pracę. Jeśli więc opiekun psa powie, że już od dawna pracuje z behawiorystą, warto zapytać jak długo i z jakim rezultatem. Jeżeli praca nad nieciągnięciem na smyczy trwa od kilku miesięcy, a problem nadal występuje – to z pewnością technika pracy (lub behawiorysta…) wymaga zmiany.

Jeśli od roku uczy się psa, aby spokojnie mijał inne psy i rok temu atakował niemal wszystkie, natomiast obecnie tylko 7 na 10, także trzeba zmienić technikę. Za każdym razem, kiedy jakieś zachowanie powtarza się, to jednocześnie zostaje utrwalone, a więc w podanych tu przykładach i ciągnięcie na smyczy, i atakowanie innych psów, podczas tej wielomiesięcznej pracy dalej by się utrwalało. Tymczasem rozwiązanie żadnego z tych problemów nie wymaga wielu miesięcy. Lekarz weterynarii najczęściej cieszy się zaufaniem klientów, dobrze więc, aby mógł polecić specjalistę. Co więcej, jeśli dzięki jego radzie życie ludzi z psem stanie się bardziej satysfakcjonujące, zaufanie do lekarza jeszcze się ugruntuje.

Czy współżycie społeczne bez stawiania granic jest możliwe?

Właśnie w gabinecie weterynaryjnym często można zauważyć, że to pies, któremu nie stawia się żadnych granic, narzuca swoje zasady opiekunom. I w przypadku takich psów ryzyko utraty domu jest największe. Tymczasem niestawianie granic bywa obecnie zalecane przez niektórych behawiorystów. Przyjęcie zasady, aby nie karać żadnych zachowań, a tylko nie nagradzać tych niepożądanych, może prowadzić do niebezpiecznych sytuacji. Oto przykład z życia: 13-miesięczny samiec rasy beauceron, ważący 35 kg, skakał na ramiona właścicielce, a ona jedynie odwracała się, odsuwała i wreszcie wychodziła z pokoju, nie mogąc w inny sposób przerwać takiego zachowania.

Właścicielka powoli traciła możliwość kierowania psem i jedynym ratunkiem stała się dla niej ucieczka z pomieszczenia. W tym konkretnym przykładzie zachowanie psa było warunkowane zarówno instrumentalnie – wywierał fizyczną presję, za co był nagradzany uległym zachowaniem kobiety, oraz klasycznie, gdyż przyjemny stan pobudzenia, który towarzyszył temu zachowaniu, został z nim skojarzony. Nic więc dziwnego, że zachowanie błyskawicznie się nasilało. Chwila rozmowy, wyjaśnienie, dlaczego tak się stało, i wskazanie kogoś, kto naprawdę może pomóc, pozwoli skierować klientów na lepszy szlak.

W obecnych czasach „panowanie nad psem” nie tylko nie jest cnotą, ale nawet bywa silnie potępiane. Występuje tendencja do negowania potencjalnego zagrożenia ze strony psów w imię postulowania dobrostanu, który ma polegać na zupełnym braku frustracji i przykrych doznań w życiu. To tak, jakby zapomnieć, że możliwość przetrwania dziko żyjących psowatych wymaga podporządkowania się liderowi grupy i radzenia sobie z frustracją. Jednocześnie lekceważy się koszty ponoszone przez otoczenie. Drastyczny przykład: behawiorysta odradzał właścicielowi wyprowadzania psa w kagańcu, ponieważ „to byłoby dla zwierzęcia stresujące”. Zanim opiekun zdecydował się stosować kaganiec, pies ponad dwadzieścia razy ugryzł postronne osoby.

Odpowiedzialne posiadanie zwierząt wymaga pamiętania na co dzień o dwóch podstawowych prawdach. Po pierwsze, nie istnieje życie wolne od frustracji – ani w przypadku ludzi, ani zwierząt wolno żyjących, ani tych pod opieką człowieka. Dążenie do takiej idylli jest oszukiwaniem siebie. Po drugie, jeśli człowiek nie weźmie na siebie roli przewodnika, pozostaje ona psu, i nawet jeśli pies nie chce jej przyjąć, to musi sobie radzić bez przewodnika. Jest to zadanie niemal niemożliwe do realizacji w świecie zorganizowanym przez ludzi, zwłaszcza w środowisku miejskim.

Lekarze weterynarii nie powinni się czuć niezręcznie, ingerując w kwestie dotyczące zachowania pacjentów. Wielu uświadamia opiekunom istnienie problemu i kieruje ich do specjalistów. Niedawny przypadek autorki niech posłuży za dobitny przykład: klientka umówiła się z nią, ponieważ lekarz zwrócił uwagę na problem z agresywnym zachowaniem jej czteroletniej suczki, owczarka niemieckiego. Podczas umówionej wizyty w domu, właścicielka, otwierając drzwi, zostawiła suczce pełną swobodę, przez co pozwoliła jej skoczyć na autorkę i uderzyć zębami w twarz – brodę i czoło jednocześnie. Lekkomyślność właścicielki wynikała z faktu, że nie chciała dostrzec agresji w zachowaniu swojej pupilki. Zaprzeczała jej zarówno w stosunku do gości, jak i podczas wizyty w gabinecie weterynaryjnym. Posłuchała jednak rady lekarza, ponieważ darzyła go zaufaniem.

Weterynaria w Terenie

Poznaj nasze serwisy