Chcę być głosem zwierząt, a często ich los jest taki, że nie da się przebierać w słowach – lek. wet. Przemysław Łuczak - Vetkompleksowo – serwis dla lekarzy weterynarii

Chcę być głosem zwierząt, a często ich los jest taki, że nie da się przebierać w słowach – lek. wet. Przemysław Łuczak

Każdy superbohater ma swoją historię. Jak i kiedy narodził się EgzooVet?

Zacząłem pracę w Warszawie, w której lekarzy od egzotyki jest bardzo dużo i na dodatek należą do czołówki. W naszej branży nie wolno się reklamować, więc trzeba było się jakoś pokazać. Dlatego założyłem konto na Facebooku i dodawałem tam zdjęcia pacjentów. Potem zacząłem traktować platformę jako sposób do przekazania tego, co myślę. Wtedy nie był to popularny trend – zazwyczaj weterynaryjne fanpage opierały się na pisaniu o pracy, przypadkach klinicznych itp. Ja zacząłem przedstawiać swój światopogląd, etyczne podejście do zwierząt i do zawodu, który wykonuje. Forma chyba się spodobała i podoba się dalej. 

Jeśli mielibyśmy przygotować storyboard Pana historii, to jakby on wyglądał? Jak to się stało, że spośród wszystkich dróg kariery zawodowej wybrał Pan studiowanie medycyny weterynaryjnej?

Trochę przypadek. Każdy w domu chce mieć dziecko lekarza, prawnika itp. Ja byłem z początku nastawiony na lekarski wydział, myślałem też o biotechnologii, ale pomyślałem, że czemu by nie weterynaria. Dodatkowo strasznie lubiłem terrarystykę i uznałem, że to fajny sposób na poszerzenie mojej pasji. Wiecie, jak jest, każdy z nas coś wybiera, gdy tylko na papierze jesteśmy dorośli i albo uda się trafić dobrze, albo potem realnie dorosły człowiek się męczy. Mnie akurat udało się trafić.

Zdaje się, że klienci są dzisiaj bardziej świadomi opiekunami, korzystają z wielu źródeł edukacji, mają dostęp do profesjonalnego sprzętu, który może zapewnić wysoką jakość życia ich zwierzętom. Jak często zdarza się, że zwierzęta egzotyczne stają się ofiarami ludzkiej bezmyślności? Czy opiekunowie potrafią właściwie się nimi zająć?

Ja głównie zarabiam na ludzkiej bezmyślności. Bo 85% problemów udałoby się uniknąć, gdyby zwierzęciu zapewnić odpowiednie warunki utrzymania, dietę i szeroko pojęty dobrostan. Taka smutna prawda, a ja jestem tą małpką, która piłuje gałąź, na której siedzi, bo dzień za dniem tłumaczę, jak robić to wszystko dobrze. Grzech zaniedbania jednak stał się obecnie grzechem podwójnie ciężkim właśnie z tego tytułu, że wynika już obecnie chyba tylko z lenistwa i ignorancji – człowiek mający dostęp do całej mądrości tego świata poprzez telefon jednak popełnia karygodne błędy i nie zapewnia odpowiednich warunków. Dlatego forma edukacji, którą prowadzę przez moje kanały social media, to nie tylko pokazanie, jak robić coś dobrze, również uświadomienie, że robiąc coś źle, robimy zwierzęciu krzywdę i zamiast opiekować się nim, sprawiamy mu ból oraz narażamy na stres, których można było uniknąć. 

Wiele razy pytałam lekarzy zajmujących się psami i kotami, czy łatwo jest zdyscyplinować opiekuna i nakłonić go do współpracy podczas leczenia. Jak to wygląda u opiekunów „egzotyków”, czy współpraca zawsze układa się dobrze?

W większości przypadków układa się nawet bardzo dobrze. Traktuję swoją pracę poważnie, sprawiam, by ludzie ją również tak traktowali. Większość tarć na linii lekarz – opiekun wynika z tego, że nie potrafimy rozmawiać. Tutaj kłania się zarówno wiedza z psychologii, jak i marketingu. Na początku zawsze są z tym problemy, bo nikt nas nie uczy rozmawiać z klientem. Obserwujemy, jak robią to inni, eksperymentujemy z różnym skutkiem. Z czasem uczymy się już nie tylko rozpoznawać choroby u naszych pacjentów, ale również osoby po drugiej stronie stołu. Nie mam obecnie większych problemów z nakłonieniem opiekuna do czegokolwiek, co tyczy się leczenia zwierzęcia.

On płaci, to fakt, ale zasady gry finalnie ustalam ja. Wtedy rozpoczynają się negocjacje, a negocjuję tylko do tego momentu, gdy wiem, że nie będzie to miało znaczącego wpływu na proces leczenia. Każdy argument można zbić, jeśli wiemy, że mamy rację – czasem trzeba go po prostu w odpowiedni sposób przedstawić. Naszym celem jest pomoc zwierzęciu, ale cele opiekuna musimy poznać podczas rozmowy w gabinecie. 

„Doktor” Google, inni hodowcy, lekarz weterynarii. Bazując na Pana doświadczeniu, proszę powiedzieć, z jakich źródeł czerpią swoją wiedzę opiekunowie zwierząt egzotycznych?

Tutaj podobnie. Doktor Google, poradnia weterynaryjna na Facebooku, diagnostyka obrazowa na Instagramie, szybkie diagnozy na TikToku, zostań lekarzem dzięki naszej kolekcji filmów na YouTube. Kiedyś chodziło się do sąsiadki, wróżki, szamanów i innych czarodziejów, a teraz zastępują ich anonimowi doradcy internetowi itp. Nie przeczę, w Internecie można wykopać skarby, ale niewprawione oko nie odróżni złota od tombaku i świecącego szkiełka od diamentu. Prawda jest taka, że ludzie szukają opcji na darmową poradę, na oszczędność i nic z tym nie poradzimy, bo to jest właśnie główny cel – oszczędność, a nie pomoc zwierzęciu. 

Weterynaria w Terenie

Poznaj nasze serwisy