Stado to wspólne cele i wspólne wartości – wywiadu udzielił mgr inż. Jacek Sokołowski #vetbehawioryzm - Vetkompleksowo – serwis dla lekarzy weterynarii

Stado to wspólne cele i wspólne wartości – wywiadu udzielił mgr inż. Jacek Sokołowski #vetbehawioryzm

Z jakimi problemami najczęściej zwracają się do Pana klienci i czy wszystkie z nich okazują się realne? Czy część z nich wynika z niezrozumienia międzygatunkowego?

Wszystkie obecne problemy wynikają z niezrozumienia międzygatunkowego i są spowodowane kreowaną współcześnie ideologią na temat psów. Nie spotkałem się z problemami wśród psów pracujących, czyli prawdziwie towarzyszących. Nie mylić ze sportowymi, bo to zupełnie inny temat, a ja zajmuję się problemami psa towarzyszącego, a w zasadzie psów, które miały być towarzyszące a nie są, bo zamiast tworzyć z nimi właściwe relację stadne z braku innego pomysłu próbujemy coś od nich kupić. Cały repertuar kłopotów jaki uzyskujemy to już tylko wisienki na torcie upieczonym z niewiedzy o psach i zamiast miłego życia z psem niesiemy krzyż myląc to z miłością, albo ratujemy to nieszczęście resocjalizacją.

Jak przeprowadzić wywiad, by uzyskać informacje, które mogą stać się podwaliną do skutecznej terapii behawioralnej?

Wywiad to jedynie dodatek, stanowi tylko kilkuprocentową wartość. Wiarygodne są jedynie odpowiedzi których nie sposób pomylić np. wiek, kastracja, skład rodziny itp.  Musimy brać pod uwagę, że zachowanie psa opisuje nam osoba, która nie wiele wie o psach a często patrzy przez pryzmaty wyobrażeń co w zasadzie też będzie częścią terapii. Jak mówiłem wcześniej najważniejsza jest praktyczna wiedza o gatunku i obraz jaki widzimy w naturalnym środowisku psa, relacja w jego stadzie i reakcję na elementy środowiska, które nie wpisują się w jego wymagania, czyli akceptacja zmian.

Psy to nadal najczęstsi pacjenci, z którymi Pan pracuje, czy ta tendencja zaczyna się zmieniać?

Żeby odpowiedzieć na to pytanie trzeba najpierw odpowiedzieć, dlaczego psy stały się pacjentami? Zaczął bym od tego, że chęć ludzi do posiadania wiedzy na temat tego gatunku bardzo wzrosła i to jest pozytywne. Jednak, kiedy spojrzymy na wiedzę przekazywaną na temat psów, widzimy głównie, nie naukę a wyrywane z kontekstów, fatalnie interpretowane wycinki opracowań wygodne do tworzenia pewnej ideologii. Z zupełnym pominięciem wiedzy i doświadczenia ludzi od wieków pracujących z tym gatunkiem. Tak jakby psy od tysięcy lat stały na łańcuchach po czym zjawili się samozwańczy behawioryści z saszetkami pełnymi smaczków i odkryto komunikację międzygatunkową.

Po pierwsze, gdyby tak było mieli byśmy tylko jedną rasę psów ,,pies łańcuchowy’’ po drugie trzeba patrzeć na rezultat tej rewolucji. Z psów, które potrafiły tworzyć z nami rodziny, wychowywać z nami dzieci, nasze i innych gatunków, potrafiących pracować z nami całe dnie, bo tak właśnie tworzyliśmy rasy. Nagle ewoluowaliśmy do psów z którymi nie da się spokojnie wyjść pod blok w celu załatwienia potrzeb, a dalej mówimy o psie towarzyszącym, rodzinnym. Wykreowano wizerunek psa jako istoty wcześniej krzywdzonej wymagającej jedynie miłości, która daną miłość oddaje z nawiązką.

Każdy człowiek oczywiście takie pokłady miłości posiada, więc siła rzeczy ma wręcz obowiązek posiadania psa i ratowania go przed złym światem, przemocy i łańcuchów.

Ta miłość w wykonaniu ludzi w ogromnej większości polega na tym, że człowiek psem zaspokaja swoje potrzeby bliskości, wykonuje obowiązkową rundę w koło bloku na załatwienie potrzeb z nieprzystosowanym do życia w społeczeństwie psem, ciągnącym na smyczy i rzucającym się na otoczenie.

To wszystko rekompensowane jest w postaci całej gamy produktów, którymi okazujemy miłość. Obowiązkowo gryzaczek, piłeczka, legowisko, smaczki i nie zapomnijmy o superprzyjemnych mięciutkich szelkach, bo obroża gniecie w szyję jak pies ciągnie. Jakby wszyscy zapomnieli, że obroża na psie dostosowanym do życia w środowisku, czyli na psie naprawdę towarzyszącym i będącym częścią naszego stada jest tylko po to, żeby było na czym zapisać nr telefonu na wypadek nie przewidzianych zdarzeń.

Najgorsze jest to, że ten cały przemysł absurdalnego obrazu psa kreowany jest nawet przez ludzi zajmujących się tematyką tych zwierząt. Żeby wejść w branżę wystarczy jedynie kilka utartych sloganów o stosowaniu jedynie pozytywnych metod, nie trzeba mieć żadnej wiedzy. Psy to jedyny gatunek, w którym uchodzi ten proceder. Nic więc dziwnego, że są najczęstszymi pacjentami. Wystarczyły frazesy pełne miłości i mamy gotowy cały przemysł. Świat ludzi pracujących na instynktach i tworzących z psami rodziny od wieków, bezczynnie się przyglądał chwytając się za głowę, świat nauki w zasadzie milczał nie próbując nawet prostować niedorzecznych interpretacji nauki.

Nic więc dziwnego, że ludzie masowo w tym uczestniczą. Gdyby społeczeństwo miało świadomość instynktów jakie są w psach branych do domu często bez większego celu, mieli byśmy przemyślane decyzję. Nie mieli byśmy bezdomności, mieli byśmy psy prawdziwie towarzyszące także w pracy, czy po za pracą poprawiające naszą kondycję fizyczną. Ludzie naprawdę chcą wiedzieć, ale niestety są wprowadzeni w błąd dokładaniem do ich wyobrażeń kolejnych cegiełek o słuszności takiej miłości. Dlaczego tak to wygląda? Większa świadomość oznacza mniejszą ilość psów i mniejsze zyski z przemysłu przypisanego do tego gatunku.

Ale czy naprawdę potrzebujemy tych wszystkich pseudo hodowli do zaspokojenia potrzeb rynku? Czy potrzebujemy tych wszystkich gadżetów świadczących o miłości? Czy zwierzęta gospodarskie muszą płacić za to tak wysoką cenę? Proszę sobie wyobrazić, że nagle zaczynamy kreować w ten sposób posiadanie na przykład małp. Przecież to gatunek najbliższy człowiekowi, często zagrożony, bo niszczymy im ekosystemy w których żyją. Więc każdy powinien mieć w domu małpkę do przytulania, wystarczy kupić orzeszki, bananki, ruszył by cały przemysł zabawek, ubranek, szeleczek, huśtawek, hodowli i ludzie spełniali by potrzeby okazywania miłości. Niewdzięczne złe małpki lądowały by w lesie i tu znowu kolejne pole dla okazywania miłości bezdomnym.

Straszne, ale jestem w stanie to sobie wyobrazić. Wszyscy w tym uczestniczymy, jedni świadomie ratując brak świadomości innych a inni nieświadomie wierząc, że czynią dobro. Jednak nikt nie mówi głośno o naprawieniu tego cieknącego kranu, tylko jedni na tym zarabiają, a inni poświęcając życie próbują wciąż zatykać nowo powstające dziury. To o czym mówię będzie dla wielu niewygodną prawdą, ale musimy mieć tego świadomość. Moim marzeniem jest dzień, kiedy Gabinet behawioralny przestanie być potrzebny, a ja będę pochłonięty pracą jak połączyć kolejne gatunki w sprawiedliwym dzieleniu się przestrzenią, bo jest to możliwe, tylko my nie zmierzamy w tym kierunku.

Znajdź swoją kategorię

2609 praktycznych artykułów - 324 ekspertów - 22 kategorii tematycznych

Weterynaria w Terenie

Poznaj nasze serwisy

Nasze strony wykorzystują pliki cookies. Korzystanie z naszych stron internetowych bez zmiany ustawień przeglądarki dotyczących plików cookies oznacza, że zgadzacie się Państwo na umieszczenie ich w Państwa urządzeniu końcowym. Więcej szczegółów w Polityce prywatności.