Na długim dystansie z weterynarią - wywiadu udzieliła dr n. wet. Dagmara Winiarczyk - Vetkompleksowo – serwis dla lekarzy weterynarii

Na długim dystansie z weterynarią – wywiadu udzieliła dr n. wet. Dagmara Winiarczyk

 Dagmara Winiarczyk
fot. Z. Zalewski (www.fotografiazz.pl)
Dr n. wet. Dagmara Winiarczyk jest adiunktem Katedry i Kliniki Chorób Wewnętrznych Zwierząt Wydziału Medycyny Weterynaryjnej Uniwersytetu Przyrodniczego w Lublinie. W swojej pracy badawczej i klinicznej zajmuje się głównie pacjentami nefrologicznymi, choć nieobca jest jej też okulistyka – pasję do tej dziedziny dzieli ze swoim mężem, z którym wspólnie prowadzi badania związane z analizą proteomiczną filmu łzowego w przebiegu różnych schorzeń okulistycznych. Na co dzień jest bardzo aktywną mamą dwójki dzieci, w której drzemie ogromna miłość do sportu.

Z czego wynikła Pani decyzja o wyborze medycyny weterynaryjnej jako swojej przyszłej drogi kariery zawodowej?

To był zupełny przypadek. Trenowałam wyczynowo pływanie i kończyłam Szkołę Mistrzostwa Sportowego w Gdańsku. Była to typowa szkoła sportowa, a większość jej absolwentów wybierało Akademię Wychowania Fizycznego. U mnie też się tak zapowiadało, ale w ostatniej klasie liceum doszłam do wniosku, że jednak nie chcę wiązać swojej przyszłości ze sportem. Chciałam zajmować się czymś zupełnie innym i wybrałam weterynarię, z czego bardzo się cieszę.

Za co najbardziej lubi Pani pracę ze zwierzęcymi pacjentami?

Za to, że zwierzęta nie narzekają, nie udają, nie obrażają się i prawie zawsze stosują się do zaleceń lekarskich (uśmiech).

Zakres zainteresowań medycznych Pani Doktor jest dość szeroki. Z która z dziedzin jest Pani zdecydowanie najbliższa i dlaczego?

Pracuję w Zakładzie Chorób Wewnętrznych Małych Zwierząt, dydaktycznie i klinicznie zajmuję się interną, która jest dość szeroką dziedziną. Od samego początku szczególnie interesowała mnie nefrologia. Po studiach odbyłam staż nefrologiczny we Włoszech, po którym stała mi się jeszcze bliższa. Jednak w 2016 roku rozpoczęłam badania w ramach projektu Narodowego Centrum Nauki dotyczące składu białkowego filmu łzowego u psów z retinopatią cukrzycową i moje kliniczne zainteresowania poszerzyły się o kolejną dziedzinę, jaką jest okulistyka.

Nasi prenumeratorzy mogli już przeczytać na łamach „Weterynarii w Praktyce” Pani artykuły o tematyce okulistycznej. Jak Pani droga zawodowa splotła się z tą dziedziną?

Jak już wspomniałam wcześniej, zainteresowanie okulistyką rozpoczęło się u mnie od realizacji projektu naukowego na temat retinopatii cukrzycowej u psów. Początkowo była to dla mnie dość nowa dziedzina, którą na studiach poznałam jako przedmiot fakultatywny. Natomiast w życiu prywatnym okulistyka towarzyszy mi od dawna, bo mój mąż jest okulistą ludzkim. Mimo że oko ludzkie różni się od oka psa czy kota, udało nam się połączyć zainteresowania i stworzyć wspólne badania, które realizujemy razem.

Pani praca doktorska dotyczyła poszukiwania markerów wczesnego uszkodzenia nerek oraz oceny lokalizacji i stopnia uszkodzenia nefronu, była również pierwszą w Polsce pracą dotyczącą badania proteomu moczu u psów z babeszjozą. Skąd zainteresowanie tym tematem?

Tematem nefrologicznym, który od dawna pojawiał się w literaturze, był problem braku wczesnych wskaźników uszkodzenia nerek, markerów, które można byłoby oznaczać jeszcze przed rozwojem azotemii. Proteomika jest nauką zajmująca się identyfikacją, opisywaniem oraz oznaczaniem ilościowym wszystkich białek uczestniczących w poszczególnych szlakach biochemicznych, znajdujących się w organellach, komórkach, tkankach i narządach. Wykorzystanie moczu do badań proteomicznych w kontekście chorób nerek wydało mi się tematem, który chciałabym realizować. W tym czasie również na mojej uczelni tworzono pracownię proteomiczną. Dzięki ciężkiej wspólnej pracy udało nam się uzyskać ciekawe wyniki.

Które z wyników prowadzonych w ramach doktoratu badań były dla Pani najbardziej zaskakujące?

Mój doktorat był stosunkowo obszerny i początkowo miał dotyczyć badań proteomicznych moczu u zdrowych psów. Takie badania są bardzo czułe, dlatego mocz musiał pochodzić od zupełnie zdrowych psów. W tym czasie poznałam wielu hodowców, miedzy innym hodowcę dobermanów, który zgłosił się do mnie z grupą 13 zdrowych psów spokrewnionych ze sobą. Jednak dokładna analiza wykazała u nich białkomocz. Kolejne badania skupiłam już właśnie na tej grupie. Okazało się, że cierpią one na rodzinną nefropatię dobermanów. W tym czasie zmienił się temat mojego doktoratu.

Weterynaria w Terenie

Poznaj nasze serwisy