Złote standardy są elementarną częścią naszego zawodu ‒ rozmowa z dr. n. wet. Zbigniewem Kuberką - Vetkompleksowo – serwis dla lekarzy weterynarii

Złote standardy są elementarną częścią naszego zawodu ‒ rozmowa z dr. n. wet. Zbigniewem Kuberką

Zbigniew Kuberka
fot. One Shot Marta Kochanowska
Dr n. wet. Zbigniew Kuberka jest absolwentem Uniwersytetu Przyrodniczego we Wrocławiu i specjalistą z zakresu hypatologii. Należy do rodziny, w której pasja i miłość do medycyny weterynaryjnej płynie w żyłach. W swojej pracy terenowej zajmuje się diagnostyką i leczeniem trzody chlewnej. Tej tematyki dotyczyła także jego wyróżniona przez komisję praca doktorska, w której poruszył on zagadnienie wykorzystania audytów rzeźnych w diagnostyce chorób trzody chlewnej. Prywatnie jest właścicielem kolekcji blisko 200 nieożywionych świnek, dwóch kotów i buldożki francuskiej Belli. Ogromnym wsparciem w jego codziennym życiu jest jego żona, razem z którą chętnie podróżuje w celu podziwiania życia zwierząt w ich naturalnym środowisku.

Medycyna weterynaryjna od wielu pokoleń związana jest z Pana rodziną. Jak to się stało, że historia rodziny Kuberków splotła się właśnie z tą dziedziną?

Tak to prawda, z czego jestem ogromnie dumny. Śmieję się, że u nas w rodzinie Weterynaria jest chorobą przenoszoną drogą płciową. Wszystko zaczęło się od mojego ojca, który przecierał weterynaryjne szlaki. Co ciekawe, Tata po liceum zdawał egzaminy wstępne na Medycynę i szło mu to całkiem nieźle, ale na ostatnim egzaminie ustnym zemdlał, no i go… oblali. Głównym powodem tego, oprócz stresu i zmęczenia, jak się szybko okazało, był fakt zachorowania na świnkę.

Po roku przerwy stwierdził, „że jak mu świnia wlazła w drogę”, to będzie zdawał egzaminy na Weterynarię, no i tak to się zaczęło. Drugim lekarzem weterynarii w rodzinie został jego brat. Ja jestem trzecim, mój brat czwartym, mój kuzyn piątym lekarzem weterynarii. Dwójka dzieci mojego brata to kolejno numery sześć i siedem, a moja córka Magda jest ósmym, i jak na razie ostatnim absolwentem naszej wrocławskiej Alma Mater. Dziś można powiedzieć, że to już trzy pokolenia lekarzy weterynarii w naszej rodzinie i myślę sobie, że nie powiedzieliśmy jeszcze w tej kwestii ostatniego słowa.

Jak było w Pana wypadku? Kto zaszczepił w Panu pasję i miłość do medycyny weterynaryjnej?

Sądzę, że obcowanie z tym wspaniałym zawodem od małego dziecka i obserwacja sztuki lekarskiej w wykonaniu mojego Taty przesądziły o wyborze mojej drogi zawodowej. Muszę jednak oddać prawdę historii i wyznać, że Ojciec oczyma wyobraźni widział mnie w stroju chirurga ludzkiego ze skalpelem w ręku. Kiedy w maturalnej klasie powiedziałem Ojcu, że nie będzie moimi rękami realizował swoich marzeń i że jestem pewien własnego wyboru co do Weterynarii, to najpierw zaniemówił, a potem po dłuższej chwili milczenia poklepał mnie po plecach i powiedział, że będzie ze mnie świetny lekarz weterynarii.

Gdyby nie wybrał Pan medycyny weterynaryjnej, jaką drogą kariery mógłby Pan podążyć?

Gdybym nie wybrał od razu, po ukończeniu liceum studiów weterynaryjnych, to z pewnością wybrałbym je w późniejszym czasie jako przyznanie się do błędu, że nie wybrałem ich od razu. Szczerze mówiąc, nie widzę dla siebie innej zawodowej alternatywy.

Weterynaria w Terenie

Poznaj nasze serwisy