Z pasji i miłości do medycyny ‒ rozmowa z prof. dr hab. Janem Twardoniem - Vetkompleksowo – serwis dla lekarzy weterynarii

Z pasji i miłości do medycyny ‒ rozmowa z prof. dr hab. Janem Twardoniem

jan Twardoń
fot. D. Skoczylas
Prof. dr hab. Jan Twardoń swoją drogę do medycyny weterynaryjnej rozpoczynał na Wydziale Weterynaryjnym Akademii Rolniczej we Wrocławiu. Po studiach kontynuował pracę w Katedrze i Klinice Rozrodu Zwierząt, gdzie przeszedł kolejne szczeble kariery naukowej do tytułu profesora włącznie. Wiedzę w swojej dziedzinie poszerzał na licznych stażach naukowych i zawodowych krajowych i zagranicznych, m.in. na Uniwersytecie Ludwika Maksymiliana w Monachium, we Francji, w Szwajcarii. Wielokrotnie wyróżniany za swoje działania, został odznaczony m.in. Złotym Krzyżem Zasługi, Medalem Zasłużony dla Rolnictwa czy odznaką Meritus. Otrzymał dyplom oraz „Centaura” – statuetkę: nauka – praktyce imienia profesora Tadeusza Konopińskiego oraz Odznaczenie „Zasłużony dla Polskiego Towarzystwa Nauk Weterynaryjnych” oraz Honorową Nagrodę „Złoty Chiron” przyznawaną najlepszemu propagatorowi osiągnięć medycyny weterynaryjnej. Całokształt jego zainteresowania i praca naukowa oraz dydaktyczna oscylują wokół zagadnień rozrodu zwierząt, w ostatnich latach głównie zwierząt gospodarskich.

W każdym pasja i miłość do medycyny weterynaryjnej kiełkuje nieco inaczej. Jak było w Pana wypadku?

Moi rodzice posiadali gospodarstwo rolne. W okresach wakacyjnych pomagałem we wszystkich pracach, a także uczestniczyłem, jako obserwator, w wizytach lekarzy weterynarii. Z podziwem przyglądałem się, jak sprawnie wykonują zabiegi lecznicze przy skomplikowanych porodach u bydła i klaczy.

W tamtych latach lekarze weterynarii byli małą grupą zawodową i w mojej rodzimej gminnej lecznicy, wówczas państwowej, pracował jeden lekarz i jeden technik weterynaryjny.

Mój wybór kierunku weterynaria był podyktowany fascynacją pracą lekarzy weterynarii i perspektywą, że wrócę do pracy w lecznicy. Jednak los, a może szczęśliwy przypadek, sprawił, że zostałem nauczycielem akademickim.

Od tego momentu minęła już chwila. Jak wspomina Pan swoją drogę do profesury?

Moja droga naukowa od asystenta do profesora to okres wytężonej pracy skupionej na badaniach naukowych, edukacji studentów, a także działalności usługowo-leczniczej. Do dzisiaj zajmuję się rozrodem bydła w niektórych fermach bydła mlecznego i mięsnego na Dolnym Śląsku. Pamiętam swoje pierwsze badania do doktoratu, które wykonywałem w gospodarstwach uczelnianych w Swojczycach i Magnicach, a to wiązało się z dojazdami autobusem, by pobrać materiał badawczy i przywieźć go do laboratorium klinicznego. Dziś wspominam to z nostalgią, bo miałem sprzyjające warunki i przyjazne wsparcie swojego mistrza, prof. Zbigniewa Samborskiego, z którym utrzymywałem bliskie relacje do końca jego życia. Kolejne stopnie naukowe były naturalną wykładnią mojego dorobku naukowego, dydaktycznego i organizacyjnego. Duże doświadczenie w tej pracy uzyskałem w ramach kontaktów międzynarodowych. Odbyłem m.in. 2,5-roczny staż naukowy na Wydziale Medycyny Weterynaryjnej Uniwersytetu Ludwika Maksymilliana w Monachium.

Pod Pana opieką studia kończą kolejne pokolenia lekarzy weterynarii, których wspiera Pan swoją wiedzą i doświadczeniem. Czy czuje Pan, że ma wpływ na tych młodych ludzi, którzy dopiero rozpoczynają swoją drogę?

Weterynaria jest bardzo trudnym kierunkiem studiów, więc opanowanie wiedzy i podstawowych czynności praktycznych wymaga od studentów wielu wyrzeczeń, dyscypliny i systematyczności. Mam nadzieję, że moje przekazywanie wiedzy o rozrodzie przynosi wymierne rezultaty, więc czuję szczególną satysfakcję, odnotowując duże zainteresowanie moich absolwentów studiami podyplomowymi w specjalnościach rozród zwierząt oraz choroby przeżuwaczy. Tej ostatniej byłem kierownikiem krajowym w ostatniej kadencji. Specjalizację rozród zwierząt organizowałem we Wrocławiu 25 lat temu. Warto podkreślić fakt, że uczestniczą w tym dokształcaniu nawet lekarze pracujący poza Polską.

Co sprawia, że praca dydaktyka daje Panu najwięcej satysfakcji?

Przyznaję, że dydaktykę traktuję priorytetowo i mam wiele empatii wobec studentów, bo praca z nimi jest nie tylko przyjemnością, ale przede wszystkim wyzwaniem dla nauczyciela, by odpowiednio przekazywana i wyegzekwowana wiedza była podstawą do osiągnięcia właściwego poziomu kompetencji przyszłych lekarzy weterynarii.

Duże zwierzęta to duże wyzwanie. Jakie są najczęstsze przyczyny niepowodzeń w rozrodzie bydła?

O przyczynach niepowodzeń w rozrodzie mówimy i uczymy przez kilka semestrów. To bardzo szeroki i skomplikowany temat. Główne czynniki prawidłowego rozrodu to: genetyka, znajomość fizjologii i patologii narządu rodnego i gruczołu mlekowego, żywienie, dobrostan, doświadczenie z zakresu hodowli.

Weterynaria w Terenie

Poznaj nasze serwisy