Najważniejsza jest szeroko pojęta bioasekuracja ‒ rozmowa z Agnieszką Lachowicz-Wolak - Vetkompleksowo – serwis dla lekarzy weterynarii

Najważniejsza jest szeroko pojęta bioasekuracja ‒ rozmowa z Agnieszką Lachowicz-Wolak

Agnieszka Lachowicz-Wolak
fot. P. Sordyl
Lek. wet. Agnieszka Lachowicz-Wolak jest absolwentką Uniwersytetu Przyrodniczego we Wrocławiu. Od lat związana z gabinetem weterynaryjnym „iatros” w Trzebnicy. Autorka oraz współautorka licznych artykułów publikowanych w czasopismach dla lekarzy weterynarii. Obecnie jest uczestniczką studiów doktoranckich w Zakładzie Chorób Zakaźnych Zwierząt i Administracji Weterynaryjnej w Katedrze Epizootiologii Wydziału Medycyny Weterynaryjnej Uniwersytetu Przyrodniczego we Wrocławiu.

Każda historia jest inna. Jak Pani droga splotła się z medycyną weterynaryjną?

Wychowałam się w bardzo małym gospodarstwie cechującym się jednak dużą różnorodnością gatunków zwierząt. Mieliśmy kilka koni rasy śląskiej, krów, kóz, świń, niewielkie stadko ozdobnych kur i kaczek, trzy psy, kilka kotów, a do tego akwarium z rybami labiryntowymi. Właściwie teraz nazwałabym to gospodarstwem agroturystycznym, tym bardziej, że mieściło się w granicach Wrocławia, raptem 8 km od jego rynku. Bacznie obserwowałam przy pracy naszego lekarza weterynarii i już jako kilkuletnie dziecko stwierdziłam, że chcę robić dokładnie to, co on. 

Była Pani bardzo aktywną studentką – starostką roku oraz członkinią Samorządu Studenckiego UPWr. Jak wspomina Pani ten okres swojego życia i jakie najcenniejsze doświadczenia udało się Pani wynieść z pracy w samorządzie?

Studia wspominam bardzo dobrze, właściwie uważam nawet, że trochę za szybko się skończyły. Może właśnie dlatego też postanowiłam po roku pracy w zawodzie wrócić na uczelnię. Podczas pełnienia funkcji starosty oraz pracy w samorządzie zdobyłam doświadczenie w negocjacjach. Ponadto wiem, że możemy mieć realny wpływ na sprawy, które pozornie wydają się być z góry przesądzone, wystarczy podjąć inicjatywę.

Obecnie jako nauczyciel akademicki sprawuje Pani pieczę nad kształceniem nowych pokoleń lekarzy weterynarii. Co sprawia, że praca dydaktyka daje Pani najwięcej satysfakcji? 

W trakcie zajęć staram się przekazywać studentom jak najwięcej praktycznych uwag. Dzielę się moim doświadczeniem i mam nadzieję, że dzięki temu młodzi lekarze weterynarii będą wiedzieć, jak zdiagnozować i leczyć swoich pierwszych pacjentów cierpiących na choroby zakaźne. To właśnie świadomość, że przyczyniłam się do prawidłowej diagnozy i odpowiedniego leczenia ich pacjentów daje mi najwięcej satysfakcji. 

Pod Wrocławiem prowadzi Pani swój gabinet. Jak na co dzień godzi Pani rolę lekarza i aktywnej bizneswoman? Jakimi zasadami kieruje się Pani w pracy z klientem? 

Absolutnie nie czuję się jak „bizneswoman”, przede wszystkim jestem lekarzem weterynarii. Uważam, że klient musi rozumieć, z czego wynikają moje działania. Musi wiedzieć, dlaczego zalecam wykonanie większej liczby badań czy namawiam na rozszerzenie profilaktyki albo dlaczego leczę w ten sposób, a nie inny. Niekiedy oznacza to dość długie i wyczerpujące rozmowy, ale wiem, że jest to wysiłek, który finalnie przynosi korzyść obu stronom, a przede wszystkim zwierzętom, którymi się opiekujemy. Bez zrozumienia tematu przez klienta nie ma szansy na pełną zaufania współpracę.

Weterynaria w Terenie

Poznaj nasze serwisy