Wszyscy gramy do jednej bramki – rozmowa z lek. wet. Oskarem Pietrasiną - Vetkompleksowo – serwis dla lekarzy weterynarii

Wszyscy gramy do jednej bramki – rozmowa z lek. wet. Oskarem Pietrasiną

Oskar Pietrasina
fof. W. Drewniak
Lek. wet. Oskar Pietrasina jest absolwentem Uniwersytetu Przyrodniczego we Wrocławiu. Wraz z żoną prowadzi Gabinet Weterynaryjny w Wielkopolsce, w którym zespół młodych i zaangażowanych lekarzy stara się wspólnie rozwiązywać współczesne problemy gospodarstw bydła mlecznego. Swoją dalszą karierę zawodową wiąże z propagowaniem i wdrażaniem programów profilaktycznych oraz optymalizacją zarządzania stadami bydła mlecznego. Wśród jego zainteresowań znajdują się rozród i chirurgia bydła oraz piłka nożna.

Zrogowacenia i uszkodzenia mechaniczne nie są dla lekarzy weterynarii pracujących ze stadami niczym nowym i niespodziewanym. Jednak każde przerwanie integralności naskórka to ryzyko infekcji i stanów zapalnych. Jakie objawy podczas badania powinny nakierować lekarza na to, że ma do czynienia z czymś wybiegającym poza znane mu jednostki chorobowe?

Uwagę lekarza powinny przykuć już informacje zebrane z wywiadu lekarskiego. „Podejrzane sztuki” to przede wszystkim jałówki w okresie powycieleniowym. Zwracam uwagę, że obserwowane zmiany szybko się rozprzestrzeniają, obejmując coraz to większy obszar. Zmiany mają charakter zakaźny i zaczynają się pojawiać u innych zwierząt w stadzie, które znajdują się w grupie predysponowanej do zakażenia.

W przypadku opisanym w artykule Martwica niedokrwienna strzyków… mamy do czynienia z niezwykle ciekawą jednostką chorobową, która wymaga dalszych, szeroko zakrojonych badań. Jak groźna dla stada jest martwica niedokrwienna strzyków?

Jak wspominam w tym artykule, w Wielkiej Brytanii problem ITN dotykał nawet 20% sztuk w stadzie. Należy podkreślić, że są to głównie sztuki najbardziej wartościowe – jałówki w początkowej fazie laktacji. Konsekwencją ITN może być utrata strzyka/strzyków, a nawet brakowanie.

W omówionym przypadku hodowca zdecydował o brakowaniu. Czy z Pana puntu widzenia była to jedyna słuszna decyzja?

Jeżeli proces chorobowy ma gwałtowny przebieg, a hodowca nie jest w stanie przestrzegać restrykcyjnych zasad higieny doju i bioasekuracji i/lub nie ma możliwości odizolowania chorych sztuk, to decyzja o brakowaniu wydaje się słuszna. W przedstawionym w artykule przypadku indywidualne podejście, jak i diagnozowanie kolejnych zakażeń w stadzie utrudniały system doju – roboty udojowe.

Badania prowadzone na całym świecie trwają już od ponad 18 lat. Czy jesteśmy bliżej rozwiązania i opracowania skutecznego leczenia?

Wkrótce poznamy wyniki szeroko zakrojonych badań, o których piszę w artykule. Naukowcy z Liverpoolu wzięli pod lupę m.in. najważniejsze czynniki bakteryjne i wirusowe mogące wywoływać/przyczynić się do wystąpienia ITN. Znając etiologię choroby, łatwiej będzie opracowywać schematy leczenia. Jednak pragnę podkreślić, że najważniejsza jest prawidłowa wczesna diagnoza, rozpoczęcie terapii, kiedy zmiany obejmują niewielki obszar i przestrzeganie zasad bioasekuracji.

Praca dr Hayley Crosby ma zebrać informacje od lekarzy, którzy zgodzą się przekazać swoje obserwacje. Jak cenna może być wymiana doświadczeń między lekarzami weterynarii, którzy zetknęli się w stadach z podobnymi objawami?

Wymiana doświadczeń pomiędzy lekarzami z różnych krajów, co więcej, pochodzących nawet z różnych kontynentów, może mieć istotne znaczenie podczas próby scharakteryzowania ITN. Należy sprawdzić, czy na przebieg choroby będą mieć wpływ klimat oraz różne systemy utrzymania bydła.

Skąd wzięły się Pana pasja i zamiłowanie do pracy ze zwierzętami?

Wychowywałem się na wsi. Odkąd pamiętam, w życiu towarzyszyły mi mniej lub bardziej egotyczne zwierzęta. Może jest to kwestia tak zwanego przeznaczenia.

Co zdecydowało o tym, że wybrał Pan jako obiekt swoich zainteresowań medycznych pracę ze zwierzętami gospodarskimi?

W przypadku pracy ze zwierzętami gospodarskimi, w szczególności z bydłem, musimy zmierzyć się z dwoma aspektami pracy lekarza weterynarii. Pierwszym jest niesienie specjalistycznej pomocy pojedynczym pacjentom. Musimy wykazać się szczególnie wiedzą z zakresu interny i chirurgii. Drugi stanowi nowa rola menadżera, w której jako lekarze musimy się znaleźć. W tym przypadku ważne jest doradztwo z zakresu profilaktyki, rozrodu i zarządzania stadem. W związku z tym odpowiedź na pytanie brzmi: wybrałem ten typ pracy dlatego, że lubię wyzwania.

Z punktu osoby pracującej w terenie co jako lekarz weterynarii chciałby Pan zmienić we współczesnej hodowli zwierząt gospodarskich?

Przed nami jeszcze bardzo dużo pracy do wykonania. Musimy dostosować się do zmieniającej się rzeczywistości, śledzić najnowsze rozwiązania wdrażane na świecie. Żyjemy w czasach dużych możliwości, należy korzystać z dostępnych informacji i branżowych czasopism.

Szybka reakcja właściciela stada to często większa szansa na osiągnięcie sukcesu leczenia. Jak regularna i aktywna współpraca z lekarzem weterynarii wpływa na świadomość hodowców?

Współpraca między lekarzem weterynarii i hodowcą oraz innymi specjalistami – żywieniowcem i zootechnikiem – to klucz do osiągnięcia sukcesu. Powinniśmy wzajemnie się słuchać, gramy w jednej drużynie i mamy wspólny cel. Praca ta wymaga ustawicznego pogłębiania wiedzy każdej ze stron.

Czy jest coś, czego możemy Panu życzyć na dalsze lata pracy w terenie?

Dużo zdrowia i dobrej koniunktury na rynku mleka.

Rozmawiała: Monika Mańka

Weterynaria w Terenie

Poznaj nasze serwisy