Położnictwo i neonatologia oczami praktyka ‒ rozmowa z lek. wet. Dawidem Królem - Vetkompleksowo – serwis dla lekarzy weterynarii

Położnictwo i neonatologia oczami praktyka ‒ rozmowa z lek. wet. Dawidem Królem

dawidem królem
fot. D. Skoczylas
Rozmowa z lek. wet. Dawidem Królem, absolwentem Uniwersytetu Przyrodniczego we Wrocławiu, specjalizującym się w leczeniu chorób przeżuwaczy. Wśród jego zainteresowań znajdują się: szeroko rozumiana bujatria, rolnictwo i hodowla zwierząt. Jego pasją jest praca w terenie, którą odkłada jedynie na rzecz obowiązków związanych ze studiami doktoranckimi.

Skąd wzięły się Pana pasja i zamiłowanie do pracy ze zwierzętami?

Wychowałem się na wsi, rodzice mają gospodarstwo rolne nastawione na hodowlę bydła mlecznego, więc zwierzęta towarzyszyły mi od dziecka. Już jako kilkulatek pędziłem krowy na pastwisko, nie tylko z obowiązku, ale również i z chęci, ponieważ bardzo podobał mi się behawior krów, ich ciekawskość, zaczepki, pamięć.

Już w trakcie podjęcia studiów na uczelni wiedziałem, że chcę pracować ze zwierzętami gospodarskimi, a przede wszystkim z bydłem, w tym kierunku zawsze „pilniej studiowałem”. Ponadto jako osoba wychowana w realiach rolniczych, uważałem, że będzie mi łatwiej się komunikować z hodowcami. Lubię również zwierzęta towarzyszące, psy, koty, sam mam psa, jednak nie czułem takich predyspozycji do pracy z klientami małych zwierząt.

W tytule artykułu wspomina Pan o niedocenianiu zjawiska martwych urodzeń. Co ma największy wpływ na bagatelizowanie jego znaczenia?

Krótko – ekonomia. Hodowcy i częściowo również koledzy po fachu nie dostrzegają wagi tego problemu. Dla hodowcy bydła mlecznego cielę nie przynosi żadnych zysków na tym etapie hodowli. Dla niego najważniejsza jest produkcyjność krowy, ponieważ to ona zarabia pieniądze w stadzie, a cielę często jest traktowane jako produkt uboczny, nawet i tak jest odchowywane, w niezbyt ciekawych warunkach, a to jest tak naprawdę przyszłość tego stada. W Polsce średnia żywotność krowy w stadzie wynosi około 2,5 laktacji, czyli statystyczna krowa po 3 latach jest brakowana, a w jej miejsce wchodzi jałowica, która się wycieli. Dopóki jest dużo jałówek na remont w stadzie, duży odsetek martwych urodzeń nie ma większego znaczenia dla hodowcy. Problem zaczyna dostrzegać, jeśli zaczyna brakować materiału remontowego lub martwe cielęta miały znakomity rodowód.

Jak bardzo zróżnicowane bywają w wypadku martwych urodzeń koszty i straty, i od jakich czynników są zależne?

Rozpiętość strat związanych z martwym urodzeniem jest naprawdę imponująca. O ile poród bez komplikacji zakończony stratą cielęcia jest jeszcze niezbyt dotkliwy finansowo, o tyle komplikacje poporodowe u matki generują znaczące koszty i to nie tylko związane z leczeniem danej sztuki. Krowa chorująca produkuje mniej mleka, jej płodność może być obniżona, przy bardzo ciężkich porodach dochodzi do urazów mechanicznych, które mogą zakończyć się padnięciem lub ubojem z konieczności. Krowy po przebyciu ciężkiego porodu lub martwego urodzenia z powodu infekcji śródmacicznej częściej mają zatrzymanie łożyska, jest u nich większe ryzyko ciężkich infekcji w obrębie dróg rodnych i macicy, co jest czynnikiem wyzwalającym dla chorób metabolicznych z powodu obniżonego apetytu i toksyn bakteryjnych obciążających organizm. Ketoza, przemieszczenie trawieńca, stłuszczenie wątroby, to schorzenia, które generują znaczące koszty, i które często są pokłosiem komplikacji podczas porodu.

Czy i jak właściwy dobór buhaja może wpłynąć na ograniczenie ryzyka komplikacji przy porodzie?

Dobór buhaja w hodowli obecnie zaczyna być standardem. Coraz więcej firm ma w ofercie buhaje, których nasienie może być stosowane u jałówek i niewyrośniętych krów, ponieważ nawet wśród rasy HF, pomimo wielu dekad selekcji w kierunku określonych cech, nadal nie uporano się z kwestią trudnych porodów u sztuk krytych danym buhajem. Większość lekarzy zdaje sobie sprawę, że krycie młodej sztuki buhajem np. rasy Charolaise, gdzie masa urodzeniowa cielęcia powyżej 50 kg nie jest czymś niespotykanym (HF 38-42 kg), to prosty przepis na komplikacje podczas porodu i po nim oraz wskazanie do cesarskiego cięcia.

Zdarzają się jednak sytuacje, kiedy nawet hodowca nie wie, że jego jałówka została pokryta naturalnie przez buhaja, który był mieszańcem z rasą mięsną, a problem pojawia się podczas porodu. Jest jednak kilka ras mięsnych, które dają potomstwo o niższej masie urodzeniowej i ich nasienie może zostać użyte do krycia jałówek bez większego ryzyka komplikacji. Do takich zalicza się np. Aberdeen Angus, który jest stosunkowo popularny w Polsce.

W ramach grantu NCBiR przeprowadzał Pan wraz z kolegami badania sekcyjne. Czym wyróżnia się opracowana procedura i jakie wnioski udało się Państwu uzyskać?

Procedura opracowana przez zespół, którego byłem członkiem, była pierwszą szeroko zakrojoną próbą zanalizowania problemu śmiertelności okołoporodowej cieląt w kraju. W badaniach skupialiśmy się nie tylko na pobieraniu prób do badań w kierunku izolacji patogenów, ale również dokładnie analizowaliśmy zmiany sekcyjne u cieląt, zbieraliśmy szczegółowy wywiad przy każdym przypadku, badaliśmy krowę po porodzie i to wszystko w bardzo krótkim czasie od porodu. Aby zapewnić sobie dobry materiał do badań, niezbyt skontaminowany i rozłożony, pracowaliśmy całodobowo. Takie szerokie podejście do problemu okazało się dobrym pomysłem, który dał nam dużo informacji o każdym porodzie. Wyciągnęliśmy wiele wniosków z badań, jednak najbardziej zadziwiło nas to, że 1/3 cieląt padła wskutek błędów podczas udzielania pomocy porodowej lub braku dozoru nad porodem. Odnotowywaliśmy: liczne złamania kręgosłupa, żeber, krwiaki, krwotoki wskutek brutalnie rozwiązywanego porodu albo zbyt agresywnej resuscytacji. Zadziwiła nas również spora liczba cieląt, które były martwe już podczas porodu.

Na co zwraca Pan uwagę podczas oceny stanu zdrowia cielęcia bezpośrednio po porodzie?

W terenie lekarze najczęściej przyjeżdżają jak już jest za późno na uratowanie cielęcia. Kiedy odbieram poród i cielę jest żywe, to najważniejsze dla mnie jest bezurazowe rozwiązanie porodu, dlatego unikam „wyrywania na siłę” cielęcia z matki, oceniam szanse na urodzenie drogami naturalnymi, jeśli jest zbyt duże ryzyko zaklinowania cielęcia bądź urazów, przystępuję do cesarskiego cięcia. Po urodzeniu daję cielęciu około pół minuty na podjęcie oddychania, jeśli cielę nie zacznie oddychać, to przystępuję do resuscytacji. W ocenie żywotności kontroluję kilka parametrów, które pozwalają mi ocenić, czy cielę jest w zamartwicy, silnie zakwaszone czy w dobrej żywotności. Oceniam: stan śluzówek, obecność odruchów, chęć do wstawania, leżenia na mostku, typ oddychania i reakcję na bodźce. Ocena żywotności przydaje się w ograniczaniu zespołu słabego cielęcia z powodu kwasicy oddechowo-metabolicznej i niedotlenienia, które nieskorygowane mogą się zemścić w przyszłości.

Rozmawiała: Monika Mańka

Weterynaria w Terenie

Poznaj nasze serwisy