#Vetlife – Nie zadzieraj z Weterynarzem – wywiadu udzielił lek. wet. Łukasz Łebek
Postronnych Pana historie mogą zdziwić, rozbawić, ale i skłonić do refleksji, jednak nie trudno zaprzeczyć, że mają miejsce codziennie w wielu gabinetach. Lekarze weterynarii znają je z autopsji. Nie ma Pan czasem wrażenia, że funkcjonuje w dziwnym uniwersum?
Łukasz Łebek: Zdarza się, że w trakcie rozmowy z klientem zastanawiam się, kiedy w końcu zza drzwi wyskoczy ekipa telewizyjna i krzyknie „jesteś w ukrytej kamerze!”. Niekiedy po zakończonej wizycie zostaję bez słowa, myśląc: „co tu się właśnie wydarzyło”. Pocieszające jest jednak to, że nie jestem w tym sam. Często dostaje informacje od czytających mnie kolegów „Hej! Mam tak samo”. Ta solidarność w niedoli daje mi siłę. Kiedy mam wrażenie, że wszyscy trudni klienci wybrali sobie mnie na ofiarę, dobrze jest wiedzieć, iż inni mają tak samo przerąbane.
Jeśli chcesz komuś coś powiedzieć, powiedz to w zabawny sposób, a łatwiej będzie mu przełknąć prawdę. Wychodzi to Panu naprawdę dobrze, dlatego grupa fanów stale się rozrasta. Jak radzi sobie Pan z rosnąca popularnością swoich wpisów?
Łukasz Łebek: Niezmiennie mnie krępuje, kiedy ktoś sugeruje mi jakąś „popularność”. Tak szczerze, to staram się o tym zbytnio nie myśleć. Oczywiście bardzo mnie cieszy, że czytelnikom podoba się to, w jaki sposób piszę. Wiadomo, że gdzieś w głębi każdy jest próżny – albo może nie każdy, ja jestem na pewno – i ta próżność lubi być połechtana.
Zdecydowanie łatwiej jest mi radzić sobie z popularnością online. Trudniej, gdy ktoś osobiście mówi mi, że czytał mojego bloga. Nie bardzo potrafię przyjmować pochwały. Wbrew pozorom jestem bardzo nieśmiały. I nie wiem, dlaczego wszyscy się śmieją, gdy to mówię.
Czuję się także bardzo zakłopotany, kiedy okazuje się, że kolejny klient czytał mojego bloga. Zawsze zaczynam wtedy myśleć: „opisałeś już go? I jeśli tak, to jak bardzo pojechałeś?”. Chociaż przypuszczam, że ci utożsamiający się z moimi historiami, po prostu już do mnie nie przychodzą.
Pacjent nie może się odezwać, a...