Lek. wet. Aleksandra Śmigielska ‒ weterynaria stwarza takie piękne możliwości dla ukrywania zwłok i mordowania, że żal było ich nie wykorzystać! - Vetkompleksowo – serwis dla lekarzy weterynarii

Lek. wet. Aleksandra Śmigielska ‒ weterynaria stwarza takie piękne możliwości dla ukrywania zwłok i mordowania, że żal było ich nie wykorzystać!

Czy historia zawarta w książce to wyłącznie wytwór Pani wyobraźni, czy może przemyciła w niej Pani postacie realne?

Główna linia fabularna jest całkowicie wymyślona, postaci również, przemyciłam natomiast kilka sytuacji z życia przychodni oraz ze świata wirtualnego. Ponadto problematyka, którą poruszam, jest bardzo aktualna: zewsząd jesteśmy bombardowani zdjęciami ludzi sukcesu. I do tego pięknego, instagramowego czy facebookowego świata wiele osób dąży. Tymczasem sukces (czy to zawodowy, czy osobisty) często tylko z zewnątrz wygląda świetnie i jego osiągnięcie nie musi oznaczać szczęścia.

Wspomina Pani, jak wielu lekarzy weterynarii, że brakuje Pani czasu na spełnianie wszystkich swoich pasji i hobby. Kiedy więc powstała książka i jak zorganizowała sobie Pani czas między pracą a spotkaniami autorskimi i oczywiście kwestiami produkcji książki?

Książkę pisałam głównie w przerwach między pacjentami albo czekając na spóźnialskich klientów. Bardzo polecam znalezienie sobie hobby, które można wykonywać w gabinecie – wtedy zamiast frustrować się, że ktoś nie szanuje naszego czasu, cieszymy się z chwili dla siebie. Niektóre fragmenty powstały także podczas urlopu (odpoczywam zwykle w lesie i świetnie pisze mi się na werandzie). Ponieważ od czasu pandemii umawiam pacjentów na godziny, więc po prostu nie zapisuję nikogo w dni, gdy mam spotkanie autorskie, a zwierzaki, które muszą się pojawić na kontynuacji lub nie mogą czekać, kieruję do okolicznych gabinetów. Jeśli natomiast chodzi o kwestie związane z „produkcją książki”, to zajmuje się nimi wydawnictwo, podobnie zresztą jak dystrybucją, sprzedażą i sporą częścią działań promocyjnych.

Czytałam opinie o „Oszustce” i są one niesamowicie pozytywne! Wiele z nich odnosi się do kwestii tego, iż „Oszustka” to Pani debiut pisarski. Czy pisała Pani wcześniej np. blogi lub do przysłowiowej „szuflady”, czy wyżej wspomniana książka jest Pani całkowitym debiutem w dziedzinie pisarstwa?

Zaczynałam już w podstawówce – pisałam wtedy „książki”o krasnoludkach (ale bez trupów krasnoludków), bogato ilustrowane. W ósmej klasie dostałam pod choinkę wymarzoną maszynę do pisania i ferie zimowe spędziłam nad podręcznikiem do nauki pisania dziesięcioma palcami metodą bezwzrokową. W liceum na tejże maszynie powstały pierwsze poważniejsze opowiadania, które doczekały się publikacji na łamach ogólnopolskich czasopism (byłam z tego strasznie dumna, bo płacono mi jak dorosłej osobie).

A później, gdy po latach wróciłam do dawnego hobby, zaczęłam od opowiadań kryminalnych wysyłanych na konkursy organizowane m.in. podczas Międzynarodowego Festiwalu Kryminału we Wrocławiu i Poznańskiego Festiwalu Kryminału Granda, w ramach których wygrać można było warsztaty literackie – i wygrywałam za każdym razem. Dzięki temu miałam przyjemność doskonalić warsztat pisarski pod okiem Łukasza Orbitowskiego, Katarzyny Bondy, Wojciecha Chmielarza czy Marty Guzowskiej. Za pisanie „Oszustki” wzięłam się dopiero, gdy poczułam, że zgromadziłam już wszystkie niezbędne narzędzia. Jestem przekonana, że gdyby nie te wygrane warsztaty, książka byłaby znacznie gorsza.

Gdyby dziś miała Pani wybrać, to wygrałaby miłość do weterynarii czy do pisania?

Wolałabym nie wybierać, ale gdybym już naprawdę musiała, to weterynaria. Zawsze wygrywała weterynaria. Lecząc zwierzęta wiem, że robię coś dobrego dla innych i czuję się potrzebna. Gdy piszę, to historia, którą opowiadam „pod spodem” jest dla mnie bardzo ważna – ale nie da się tego porównać do pomagania bezbronnemu stworzeniu, to są dwie zupełnie różne skale.

Co najbardziej inspiruje Panią w życiu?

Zabrzmi strasznie, ale trudne sytuacje. Im bardziej nieprzyjemna sytuacja życiowa, tym lepsza później powstaje historia – nawet nie dlatego, że przenoszę później tę sytuację na kartki książki (tego nie robiłam nigdy). Przenoszę emocje i przemyślenia, które mi wówczas towarzyszyły. Uważam, że zarówno siebie samych, jak i osoby z otoczenia najlepiej poznajemy właśnie w dwóch skrajnych sytuacjach życiowych: wtedy, gdy wszystko nam się sypie i wówczas, gdy osiągamy duży sukces.

Czy możemy spodziewać się kolejnych książek spod Pani pióra?

Tak, jestem właśnie w trakcie mordowania kolejnej osoby i zacierania śladów. Nie wiem natomiast, kiedy dokładnie książka się ukaże – bardziej zależy mi na dopracowanych historiach niż na tym, żeby powstawały szybko i często.

Czego możemy Pani życzyć zawodowo, ale i prywatnie?

Dłuższej doby i zamieszkania na stałe w lesie. Może także żeby mój dziewiętnastoletni kot żył jeszcze ze sto lat (jest marudnym starym dziadem, ale bardzo się do niego przywiązałam).

Rozmawiała: Karolina Osys-Bilnik

Weterynaria w Terenie

Poznaj nasze serwisy