Każde zwierzę jest dla mnie na swój sposób niezwykłe ‒ dr n. wet. Łukasz Mazurek - Vetkompleksowo – serwis dla lekarzy weterynarii

Każde zwierzę jest dla mnie na swój sposób niezwykłe ‒ dr n. wet. Łukasz Mazurek

Łukasz Mazurek
fot. Szymon Mandziarz
Dr n. wet. Łukasz Mazurek jest absolwentem Wydziału Medycyny Weterynaryjnej UP w Lublinie, gdzie rozpoczynał swoją przygodę z medycyną weterynaryjną i w ramach doktoratu zagłębiał się w tematykę bartonelozy. Obecnie współpracuje z macierzystym wydziałem oraz innymi Zakładami Leczniczymi dla Zwierząt na terenie Lublina i okolic. Jego zainteresowania medyczne skupiają się głównie na kardiologii. W swojej pracy klinicznej konsultuje wyjątkowych i różnorodnych pacjentów kardiologicznych, od królika po lwa. Jak łapie życiowy life balance? Wspiera go w tym żona, która jest wstanie zażegnać nawet największy kryzys logistyczny. Poza gabinetem, po odłożeniu stetoskopu z przyjemnością sięga po gitarę, aby oddać się realizacji swojej drugiej pasji, towarzyszy mu przy tym ukochany kot – Kremówka.

Swoje pierwsze kroki na drodze do zostanie lekarzem weterynarii stawiał Pan na Uniwersytecie Przyrodniczym w Lublinie. Jak wspomina Pan ten okres swojego życia i co wpłynęło na wybór UPL jako miejsca, w którym chciał Pan rozwijać się jako adept medycyny weterynaryjnej?

Dokładnie tak. Wszyscy wiemy, że studiowanie medycyny weterynaryjnej nie jest proste i wymaga czasu, poświęceń oraz zaangażowania. Pomimo tego bardzo miło wspominam ten okres swojego życia. Poznałem wielu ciekawych ludzi, którzy dziś są świetnymi lekarzami weterynarii, zdobyłem niezbędną wiedzę do wykonywania zawodu oraz praktykę. Co do wyboru Uniwersytetu Przyrodniczego w Lublinie, pierwszym argumentem był region – sam pochodzę z Białej Podlaskiej, która znajduje się niedaleko Lublina. Wielu moich znajomych studiowało na Uniwersytecie Przyrodniczym w Lublinie i zawsze bardzo pozytywnie wypowiadali się o tym miejscu. Oczywiście muszę tu także wspomnieć o samym Lublinie, który jest wspaniałym miastem zarówno akademickim, jak i kulturowym.

Studia doktoranckie kontynuował Pan na swojej macierzystej uczelni. W swojej pracy poruszył Pan temat bartonelozy w kontekście zdrowia publicznego. Jakie wioski przyniosły przeprowadzone przez Pana badania?

Tak, w swojej pracy doktorskiej rzeczywiście skupiłem się głównie na Bartonelli henselae, która u kotów wywołuję bartonelozę, a u ludzi między innymi chorobę kociego pazura. Badania były rozległe, natomiast do najważniejszych kwestii możemy zaliczyć określenie rejonów endemicznego występowania Bartonelli kotów w Polsce, a także wskazanie czynników ryzyka choroby dla kotów oraz innych gatunków, takich jak pies czy człowiek.

Jakie wskazówki wynikające z doświadczeń pozyskanych w czasie prac nad doktoratem uznaje Pan za cenne z perspektywy swojej dalszej pracy klinicznej?

Aktualnie zajmuję się głównie diagnostyką chorób serca. Myślę, że ważną kwestią jest wpływ wyżej wymienionego patogenu na mięsień sercowy i uwzględnienie go w diagnostyce różnicowej przyczyn chorób serca, a w szczególności zapalenia mięśnia sercowego u kotów.

Czy w kontekście bartonelozy, małopłytkowość u kota mającego kontakt z pchłami powinna być sygnałem alarmującym w diagnostyce różnicowej u kotów?

Oczywiście, jak najbardziej małopłytkowość u kotów może sygnalizować nam problem ze strony Bartonelli. W szczególności u kotów, które miały kontakt z pchłami. To właśnie głównie te ektopasożyty są wektorem Bartonelli henselae.

W swojej praktyce zajmuje się Pan głównie kardiologią. Co rozbudziło Pana zainteresowanie tą dziedziną medycyny weterynaryjnej?

Już na studiach zacząłem interesować się chorobami serca oraz ich diagnostyką. Miałem wielkie szczęście spotkać na swojej drodze lekarzy weterynarii, którzy w ramach praktyk studenckich oraz staży wdrożyli mnie w tajniki badania echokardiograficznego. Po studiach sam podjąłem praktykę kardiologiczną, a dzięki ciekawym przypadkom moje zainteresowanie kardiologią weterynaryjną stale wzrasta. 

Co więcej, ta dziedzina medycyny weterynaryjnej jest ściśle związana z ultrasonografią, która od zawsze wzbudzała we mnie wielkie zainteresowanie.

Pacjentów przyjmuje Pan w Klinice UPL oraz przychodniach Lublina i okolic. Czy nadal są nimi głównie psy i koty, a może u kardiologa pojawiają się dziś gatunki, które jeszcze kilka lat temu trudno było spotkać w gabinecie lekarza weterynarii?

Myślę, że obecnie większością są psy i koty. Natomiast zauważam znaczy wzrost pacjentów kardiologicznych wśród królików i gryzoni. Co za tym idzie – coraz częściej mam do czynienia z chorobami serca u naszych mniejszych podopiecznych. Czasami moi pacjenci są mniejsi niż głowica echokardiograficzna. Wielokrotnie badałem chomiki dżungarskie i myszy, których waga sięga kilkudziesięciu gram.

Każde zwierzę jest dla mnie na swój sposób niezwykłe, ale myślę, że muszę tu wspomnieć o lwie. Dzięki pracy na uczelni miałem możliwość diagnozowania 4-miesięcznego lwa, który był skierowany do mnie na badanie kardiologiczne, natomiast, jak się okazało, problem dotyczył zachłystowego zapalenia płuc. 

Weterynaria w Terenie

Poznaj nasze serwisy