Idea nieśmiertelnego stymulatora serca jest bardzo obiecująca

Idea nieśmiertelnego stymulatora serca jest bardzo obiecująca

WWP_11-12_24_vet-kwestionariusz_ROZMOWA_Z_MAKSYMILIANEM_LEWICKIM_FOT_1
fot. archiwum M. Lewickiego

lek. wet. Maksymilian Lewicki Absolwent Wydziału Medycyny Weterynaryjnej Uniwersytetu Przyrodniczego we Wrocławiu, doktorant 3. roku kształcenia w Szkole Doktorskiej UPWr w ramach VI edycji programu doktorat wdrożeniowy Ministerstwa Nauki i Szkolnictwa Wyższego, dzięki któremu może łączyć dalszy rozwój i pracę naukową na wrocławskim Wydziale Medycyny Weterynaryjnej z codzienną pracą kliniczną na rodzinnym Śląsku. Jego główny obszar zainteresowań stanowią kardiologia psów i kotów oraz medycyna translacyjna. Ukończył szkolenie ESAVS (pięć kursów) w zakresie kardiologii, aktualnie jest również uczestnikiem Master Programu w ramach tej szkoły.
Jest także członkiem ESVC (ang. European Society of Veterinary Cardiology). Odbywał staże naukowe i kliniczne w kraju oraz za granicą, między innymi w jednej z największych klinik weterynaryjnych w Austrii – Tierklinik Sattledt, w II Katedrze i Oddziale Klinicznym Kardiologii na Śląskim Uniwersytecie Medycznym w Katowicach czy na Wydziale Medycyny Weterynaryjnej Uniwersytetu w Iasi w Rumunii.

Wszystko tak naprawdę należy rozpatrywać indywidualnie zależnie od przypadku, z założenia implantacja stymulatora służy terapii bradyarytmii, zatem jeśli mamy pacjenta z zespołem chorego węzła zatokowego, wciąż może istnieć konieczność farmakoterapii komponenty tachyarytmicznej tego schorzenia. W przypadku wystąpienia bloku przedsionkowo-komorowego powstałego w wyniku procesów zwyrodnieniowych i ze współistniejącą chorobą zwyrodnieniową zastawek wciąż może istnieć konieczność leczenia chociażby choroby zastawki mitralnej. Analogicznie możemy rozpatrywać wiele innych chorób serca. Zatem muszę odpowiedzieć „nie”, stymulator niestety nie jest uniwersalnym remedium i nie eliminuje konieczności stosowania leków. Jeśli chodzi o choroby współistniejące, to mówimy po pierwsze o wszystkich chorobach nabytych serca, takich jak wcześniej wspomniana choroba zwyrodnieniowa zastawek czy kardiomiopatie, które niosą ze sobą ryzyko wystąpienia niewydolności serca. Nie możemy też zapomnieć o możliwych powikłaniach w postaci zapalenia wsierdzia, dyslokacji elektrody czy perforacji ściany serca, którymi obarczeni są pacjenci.

Są to: spoczynkowe badanie elektrokardiograficzne, 24-godzinne holterowskie badanie EKG czy diagnostyka z wykorzystaniem wszczepialnego rejestratora zdarzeń, jednak tak naprawdę pacjent z arytmią powinien przejść pełną diagnostykę, zarówno kardiologiczną, jak i internistyczną, w celu postawienia dokładnej diagnozy arytmii i wykluczenia przyczyn układowych. Inną kwestią jest samo wykrycie zaburzeń rytmu – to właśnie arytmie napadowe stanowią szczególne wyzwanie diagnostyczne i często standardowe badanie holterowskie nie pozwala na uchwycenie epizodu omdlenia i postawienie diagnozy. Wtedy zastosowanie znajdzie wspomniany wyżej wszczepialny rejestrator zdarzeń, który pozwala na rejestrację rytmu serca miesiącami.

Mówimy tu przede wszystkim o objawowych i zagrażających życiu bradyarytmiach – blokach przedsionkowo-komorowych czy pauzach i komponencie bradyarytmicznym w zespole chorego węzła zatokowego, o pozostałych możliwych wskazaniach do tego zabiegu przeczytacie Państwo w artykule, do którego lektury serdecznie zachęcam. Jeśli chodzi o różnice między psami a kotami, to są one znaczne, mówimy oczywiście o podobnych bradyarytmiach, natomiast sama technika zabiegu u kotów jest zupełnie inna – ze względu na rozmiar i brak dostępów naczyniowych, w przypadku kotów mówimy o zabiegu z zakresu torakochirurgii z nasierdziowym umieszczeniem elektrody. Osobną kwestią są dość wysokie częstotliwości pracy zastępczych rozruszników w układzie bodźczo-przewodzącym serca kotów, które powodują, że pacjenci z atrial standstill czy blokami przedsionkowo-komorowymi często pozostają bezobjawowi, a sztuczna stymulacja serca nie jest konieczna.

Najprościej rzecz ujmując, wynika to ze statystyki, zgodnie z doświadczeniami pracowni kardiologii UPWr, jak i dostępną literaturą, jest to najczęściej spotykana bradyarytmia stanowiąca wskazanie do implantacji sztucznego stymulatora serca. W zależności od chorób współistniejących i częstości rytmu zastępczego objawia się ona przede wszystkim omdleniami, znacznym spadkiem wydolności wysiłkowej pacjenta oraz istotnymi zaburzeniami hemodynamicznymi, które mogą skutkować obecnością wodobrzusza czy wodopiersia, a także objawami zastoinowej niewydolności serca. Jeśli częstość rytmu zastępczego nie jest wystarczająca do zaspokojenia potrzeb organizmu, zarówno u psów, jak i kotów objawy będą podobne, chociaż, tak jak wspomniałem w odpowiedzi na poprzednie pytanie, koty często pozostają bezobjawowe ze względu na stosunkowo szybkie rytmy zastępcze.

Myślę, że nie do końca możemy tu mówić o specjalizacji – nasz system kształcenia podyplomowego nie obejmuje na ten moment specjalizacji z kardiologii, a specjalizacje europejskie czy tytuły i certyfikaty renomowanych szkół takich jak ESAVS czy RCVS nie są uznawane przez naszą izbę. Obecnie dopiero tworzy się nowy system specjalizacji czy też specjalności obejmujący również kardiologię, jednak zanim realnie wejdzie on w życie, minie jeszcze pewnie trochę czasu. Odpowiadając jednak na pytanie, mój związek z kardiologią zaczął się jeszcze w trakcie studiów, kiedy miałem przyjemność trafić na zespół mojej mentorki prof. Agnieszki Noszczyk-Nowak, to ona zaraziła mnie pasją do kardiologii. Zaczęło się od studenckiego wolontariatu, asysty podczas wizyt, później pojawiły się pierwsze projekty, praca naukowa, a skończyło się na trwającym wspólnym doktoracie. Dziś mogę cieszyć się z dalszej współpracy z Panią Profesor jako wspaniałym mentorem i promotorem.

Zdecydowanie! Są to co prawda projekty, w których sam mam przyjemność uczestniczyć i z oczywistych względów nie mogę przybliżyć zbyt wielu szczegółów, ale niesamowicie ciekawe jest dla mnie to, co dzieje się obecnie właśnie w świecie rozruszników serca. Postęp technologii, miniaturyzacja urządzeń i systemy bezelektrodowe, a w końcu idea nieśmiertelnego stymulatora serca, który jest zasilany w pewien sposób energią pacjenta, są bardzo obiecujące. W końcu mówimy o nieco ponad 60 latach historii sztucznych stymulatorów serca, które są stale rozwijane i udoskonalane. Mam nadzieję, że z czasem to, co było zbadane na zwierzętach, zatoczy koło i będzie mogło być wykorzystane już nie doświadczalnie, a praktycznie w pracy klinicznej u zwierząt towarzyszących.

Jedno słowo, czas. Mimo że doktorat wdrożeniowy daje ogromną elastyczność, w pewien sposób narzucając pracodawcy umożliwienie mi realizacji obowiązków związanych ze Szkołą Doktorską i pracą naukową w ramach zatrudnienia, to krążenie między Górnym Śląskiem a Wrocławiem bywa logistycznie trudne. Jeśli do tego doliczyć dodatkowe projekty, uczestnictwo w kursach i konferencjach, szkolenie siebie i czasem innych, wychodzi niesamowicie trudne zadanie do wykonania, na którym niestety cierpią zazwyczaj najbliżsi. W tym miejscu chciałbym bardzo podziękować właśnie rodzinie i najbliższym za wsparcie i wyrozumiałość, dr. n. wet. Jackowi Cymbryłowiczowi, opiekunowi pomocniczemu mojej pracy doktorskiej, oraz lek. wet. Magdalenie Cymbryłowicz, którzy jako przełożeni w pracy umożliwiają mi łączenie tych wszystkich obowiązków.

To bardzo trudne pytanie i myślę, że trudno na nie jednoznacznie odpowiedzieć, wszystko zależy od tego, jak będzie układać się dalsza współpraca z Uniwersytetem, jakie będą warunki pracy w przychodni i czy będę mógł utrzymać elastyczność grafiku pracy, którą dziś mam dzięki ścieżce doktoratu wdrożeniowego. Z całą pewnością nie chciałbym porzucać działalności naukowej i pracy przy najbardziej zaawansowanych procedurach. Niestety, ale oddanie się działalności czysto klinicznej w sektorze prywatnym znacznie utrudnia pracę z wykorzystaniem najnowszych technik diagnostycznych czy wykonywanie takich zabiegów jak implantacje stymulatorów lub badania elektrofizjologiczne.

Rozmawiała: Magdalena Faryniak

Przeczytaj również: Choroby zakaźne są bardziej niebezpieczne niż szczepienia

Weterynaria w Terenie

Poznaj nasze serwisy