Wiara w sukces. Wywiadu udzielił dr n. wet. Aleksander Kasprowicz - Vetkompleksowo – serwis dla lekarzy weterynarii

Wiara w sukces. Wywiadu udzielił dr n. wet. Aleksander Kasprowicz

WWP_5_20_vet_kwestionariusz_WIARA_W_SUKCES_ALEKSANDER_KASPROWICZ
fot. A. Piasecka

Dr n. wet. Aleksander Kasprowicz swoje pierwsze doświadczenia zdobywał w Katedrze Chirurgii i Rentgenologii Wydziału Medycyny Weterynaryjnej UWM w Olsztynie, gdzie w 2010 roku obronił rozprawę doktorską dotyczącą chirurgii małoinwazyjnej. Obecnie kieruje Trójmiejską Kliniką Weterynaryjną, której jest również współwłaścicielem. Na co dzień zajmuje się diagnostyką i chirurgią ortopedyczną oraz chirurgią kręgosłupa.

Co zdecydowało o tym, że wybrał Pan medycynę weterynaryjną?

Aleksander Kasprowicz: Z perspektywy ponad 20 lat słowo „decyzja” wydaje się dosyć zabawne. Nazwałbym to raczej splotem okoliczności i młodzieńczej niefrasobliwości. Mój tata jest lekarzem weterynarii i od małego obserwowałem pracę w terenie. Lubiłem te wyprawy załadowanym po dach Fiatem 126p. Wyciągaliśmy cielaczka i szliśmy na ryby. Tak mniej więcej wyobrażałem sobie mój przyszły zawód.

Kiedy pojawiła się myśl, i co sprawiło, że to właśnie chirurgia jest tym, co Pana najbardziej interesuje?

Na drugim roku studiów zorientowałem się już, że leczenie zwierząt gospodarskich niekoniecznie mnie fascynuje. Po dłuższych staraniach udało się zarezerwować miejsce w kącie sali operacyjnej i zza kilku głów obserwować przy pracy doktora Marcina Lwa. Pamiętam wrażenie, jakie zrobiła na mnie atmosfera towarzysząca chirurgii, metodyczne i delikatne obchodzenie się z tkankami, czepki i maski, nowoczesne instrumentarium, znajomość anatomii, aparat do narkozy wziewnej, pięknie zszyta skóra. Byłem zafascynowany. Zakolegowałem się z Marcinem i spędzałem całe dnie na asyście. Dostawałem po łapach, a łapy się nie trzęsły. Noce spędzałem, pracując w klubie studenckim, a w ciągu dnia, opuszczając inne zajęcia, rezydowałem na Katedrze Chirurgii i Rentgenologii. Bardzo piękny czas.

Czy chirurg powinien zawsze wierzyć w sukces? Stając przy stole operacyjnym, jest Pan bardziej optymistą czy pragmatykiem?

Szczęśliwie nie muszę wybierać, bo oba poglądy się nie wykluczają, a raczej uzupełniają. Mierzyć siły na zamiary, uczyć się, nie szkodzić, wprowadzać nowe rozwiązania z rozwagą, pytać, próbować, popełniać błędy. Za trudne to pytanie.

Z perspektywy czasu. Czy jest Pan takim lekarzem, jakim wyobrażał Pan sobie być w czasach studenckich?

Jestem zdecydowanie dalej, niż sobie wyobrażałem, przy czym nie jest to zasługą moją, a niesamowitego przyspieszenia rozwoju medycyny weterynaryjnej w Polsce. Naprawdę miło to obserwować. W perspektywie ogromnych problemów, które nas czekają w związku z pandemią, pojawia się też oczywista refleksja, że trochę nie docenialiśmy tego, co mamy. Wracając do pytania, to na pewno jestem zaskoczonym szefem 65-osobowego zespołu. Takiego obrotu sprawy i wyzwania nigdy bym się nie spodziewał.

Nawigacja podczas stabilizacji wsparta przez fluoroskopię to bardzo efektywna metoda. Jakie zalety będzie ona miała szczególnie dla mniej doświadczonych chirurgów?

Fluoroskop to tylko narzędzie. Trzeba się go nauczyć, przygotować zespół i salę operacyjną, zdobyć doświadczenie. W wielu sytuacjach możliwość śródoperacyjnego podglądania naszych poczynań może być bardzo pomocna i upewnić co do ich prawidłowości, ale bez wiedzy, znajomości anatomii, rozsądku i podstawowych umiejętności w postępowaniu z żywą tkanką żadne narzędzie nam nie pomoże, a może bardzo przeszkadzać.

Czy rozwój technologii w obrazowaniu sprawia, że doświadczenie lekarza traci na znaczeniu, czy wręcz przeciwnie?

W wielu wypadkach jest wprost przeciwnie. Każdy dobry lekarz na którymś etapie rozwoju zawodowego orientuje się, jak istotne są podstawy prawidłowego wywiadu i pełnego badania klinicznego. Wykonywanie i zlecanie badań dodatkowych z pominięciem tych podstaw często prowadzi do błędów i przykrych dla naszych pacjentów oraz dla nas konsekwencji.

Trójmiejska Klinika Weterynaryjna to jednostka, w której pracuje duży zespół lekarzy. Jak radzą sobie Państwo w obecnej sytuacji epidemiologicznej?

Myślę, że niestety prawdziwe wyzwania dopiero nas czekają. W tej chwili pracujemy, realizując pełen zakres usług w trybie całodobowym. Podzieliliśmy zespół na niekontaktujące się ze sobą grupy, prowadzimy regularną dezynfekcję, opiekunów przyjmujemy pojedynczo. Praca wykonywana w ten sposób jest oczywiście bardzo utrudniona i mniej płynna, ale przy zrozumieniu zespołu i klientów radzimy sobie coraz lepiej. Oprócz zdrowia zespołu i naszych klientów pozostaje oczywiście aspekt ekonomiczny i pogarszająca się sytuacja gospodarcza. Wierząc jednak w swoich ludzi, łatwiej z nadzieją patrzeć za horyzont.

Za co ceni sobie Pan najbardziej swój zespół?

Najbardziej za nasze starania, żeby faktycznie tworzyć zespół współpracujących i doskonalących się profesjonalistów.

Czego możemy życzyć Panu na dalszej drodze kariery?

Wrażeń i emocji nam nie brakuje, więc może proszę nam życzyć nowych, śmiałych wyzwań realizowanych w spokojniejszych czasach.

Rozmawiała: Monika Mańka

Weterynaria w Terenie

Poznaj nasze serwisy