Spełniajcie swoje marzenia! – wywiad z Foreign Vets #vetlife #vetpress - Vetkompleksowo – serwis dla lekarzy weterynarii

Spełniajcie swoje marzenia! – wywiad z Foreign Vets #vetlife #vetpress

Czy pasja do podróżowania zawsze w Was drzemała?

Patrycja: Pasja do podróżowania została w nas zakorzeniona przez rodziców. Mój tata jako zawodowy hokeista otrzymywał kontrakty w różnych klubach, więc razem z mamą podróżowaliśmy wspólnie z nim – jako dziecko mieszkałam przez kilka lat w Szwecji i na Słowacji. To sprawiło, że podróże i przeprowadzki nigdy nie były mi straszne.

Magda z kangurami

Magda: Z rodzicami zjeździłam całą Europę. Najczęściej jednak były to niskobudżetowe wyjazdy – przemieszczanie się samochodem, spanie na materacu u znajomych, a na obiad makaron z sosem pomidorowym. Do dzisiaj z siostrami wspominamy wcinanie na okrągło bagietek w Paryżu. Od zawsze ciągnęło mnie do podróżowania. Już jako 16-latka poleciałam sama do Nowego Jorku, do koleżanki z przedszkola. Rodzice zawsze wspierali nas w tych szalonych pomysłach i pokazali, że podróżowanie nie musi być bardzo drogie i jest osiągalne dla każdego.

Czy aklimatyzacja w nowych warunkach przyszła Wam łatwo? Jak wyglądały pierwsze miesiące Waszego pobytu w Australii?

Pierwsze, co rzuciło nam się w oczy, to niezwykle pozytywne podejście Australijczyków do życia – to coś, czego nie spotyka się chyba w żadnym innym kraju – zawsze uśmiechnięci, gadatliwi, zainteresowani drugą osobą. Z pewnością ułatwiło nam to aklimatyzację. Australia to multikulturowy kraj pełen imigrantów, przez co każdy może się tu czuć Australijczykiem. Wydaje nam się, że każda przeprowadzka do obcego kraju wiąże się z podobnymi przeżyciami – początkowo jesteśmy zagubieni, nie znamy niczego dookoła, a z czasem zaczynamy się przyzwyczajać, wydeptywać swoje ścieżki.

Obie na początku czułyśmy się bardzo zmęczone językiem angielskim – po dziewięciu godzinach w pracy przychodziłyśmy do domu z bólem głowy i jedyne, czego chciałyśmy słuchać, to języka polskiego! Z czasem jednak to uczucie znikło i przywykłyśmy do życia w dwóch językach. Do teraz, a minęło już prawie 6 lat, zmagamy się z silną tęsknotą za Polską, więc do tej pory starałyśmy się wracać do kraju co kilka, kilkanaście miesięcy.

Teraz niestety, od początku 2020 roku, Australia zamknęła swoje granice przez COVID-19 do tego stopnia, że czujemy się tu niejako jak więźniowie – by opuścić kraj, musimy uzyskać zgodę rządu, o którą wcale nie jest łatwo – trzeba mieć uzasadniony powód, jak np. ciężka choroba bliskiej osoby, a po powrocie do Australii należy odbyć 14-dniową kwarantannę w hotelu, za którą trzeba zapłacić kilka tysięcy dolarów.

W Australii kilka rzeczy nas zaskoczyło, na przykład to, że bez samochodu jest tu bardzo trudno żyć – brakuje dobrego transportu publicznego – dociera tylko w niektóre dzielnice, zwykle te blisko centrum – i normą jest pokonywanie codziennie dziesiątek kilometrów, np. w drodze do pracy. Co ciekawe, jeden litr paliwa jest tutaj tańszy niż litr wody, normą jest tutaj picie wody z kranu, a w restauracjach jest serwowana w dzbankach za darmo (zawsze!). Dodatkowo, galerie handlowe, sklepy i urzędy są zwykle zamykane o godzinie 17, z małymi wyjątkami w niektóre dni tygodnia, co oznacza, że trzeba czekać aż do weekendu, by móc coś załatwić poza godzinami pracy. Do tego alkohol jest sprzedawany tylko w sklepach alkoholowych, które zwykle są czynnie do 21-22 i nie ma możliwości kupienia choćby butelki wina w zwykłym sklepie spożywczym.

Obie mamy przyjaciół, którzy pochodzą z przeróżnych zakątków świata – Hong Kong, RPA, Kanada, Korea Południowa itd.

Znajdź swoją kategorię

2814 praktycznych artykułów - 324 ekspertów - 22 kategorii tematycznych

Weterynaria w Terenie

Poznaj nasze serwisy