Prowadzenie przychodni to nasza pasja. Chcemy być najlepsi i to osiągniemy! - Vetkompleksowo – serwis dla lekarzy weterynarii

Prowadzenie przychodni to nasza pasja. Chcemy być najlepsi i to osiągniemy!

ortovet
fot. Sz. Mandziarz
Lek. wet. Aleksandra Ochal specjalizuje się w radiologii weterynaryjnej, absolwentka Uniwersytetu Przyrodniczego w Lublinie, której pasją są podróże.
Lek. wet. Artur Sokołowski specjalista, chirurg weterynaryjny z wieloletnim stażem, absolwent Uniwersytetu Przyrodniczego w Lublinie. Wśród jego zainteresowań znajdują się podróże, sport oraz muzyka.
Wspólnie planują rozwój przychodni ORTOVET ze znacznie poszerzonym zapleczem diagnostycznym, w której chcą postawić na wykonywanie zabiegów, których obecnie nikt nie wykonuje w województwie lubelskim oraz skupić się na szerszej diagnostyce i internie. Pierwsze kroki w tym zakresie już za nimi, poszerzają właśnie personel o nowych lekarzy ze specjalizacji z chorób małych zwierząt oraz zamierzają kupić tomograf, który bardzo ułatwi i usprawni dotychczasową pracę przychodni. ORTOVET dąży do bycia najbardziej profesjonalnym miejscem po lewej stronie Wisły.
Dysplazja stawów biodrowych to nadal ogromny problem. Wielu hodowców, którzy nie przykładają uwagi do selekcji rozmnażanych zwierząt, przyczynia się do przenoszenia z pokolenia na pokolenie tej wady. Jak często pod Państwa opiekę trafiają psy z dysplazją?

Obserwujemy, że trafia do nas coraz więcej psów z problemem dysplazji stawów biodrowych. Dysplazja to utrapienie chyba wszystkich hodowców ras dużych, ale i nie tylko. Jest to również problem dla samych lekarzy. Mamy coraz więcej metod, dzięki którym jesteśmy w stanie pomóc zwierzęciu w dalszym życiu, zmniejszając jego cierpienie spowodowane bólem wynikającym z dysplazji stawów biodrowych. Widząc te przypadki, niemalże codziennie nasuwa się pytanie: co można zrobić, żeby zminimalizować ich pojawianie się? Są kraje w UE, które znakują psich dysplastyków, eliminując ich niejako z życia i hodowli. Uważamy, że dla dobra tych zwierząt to prawidłowy kierunek, a jego celem jest uniknięcie przekazywania błędnych genów, które odpowiadają za dysplazję. Wiemy o aspekcie czynników środowiskowych, które wpływają na rozwój dysplazji. O tym zapominają sami lekarze, a świadomość nowych właścicieli i niektórych hodowców z tego, co obserwujemy, jest bardzo mała.

Zwierzęta rodzą się z prawidłowymi stawami biodrowymi, jednak szybko dochodzi do powstawania i rozwoju zmian w ich obrębie. Jakie czynniki mogą się przyczynić do pogorszenia stanu zwierzęcia?

To prawda, każde zwierzę rodzi się z prawidłowymi stawami biodrowymi. W trakcie rozwoju czynniki genetyczne i środowiskowe przyczyniają do rozwoju zmian chorobowych w obrębie stawów. Są to między innymi nadmierny wysiłek fizyczny w trakcie intensywnego wzrostu u szczeniąt ras dużych i molosów, nieodpowiednie żywienie, złe nawyki, nieodpowiednie zabawy oraz czynniki genetyczne, nad którymi cały czas prowadzone są liczne badania.

Jakie wyzwania stają przed lekarzem, którego pacjentem jest zwierzę z dysplazją?

Najważniejsze to wczesne rozpoznanie pierwszych oznak ewentualnego rozwoju dysplazji. Umiejętne prowadzenie pacjenta od jego pierwszych dni, zwłaszcza ras predysponowanych. Większość hodowców nie informuje właściciela o konieczności wykonania diagnostyki obrazowej w młodym wieku, tj. ok. 14.-16. tygodnia życia, gdzie jeszcze w tym czasie niejako możemy pomóc zwierzęciu w sposób mało inwazyjny. Dlatego to lekarze pierwszego kontaktu powinni uświadamiać właścicieli o konieczności wykonania badań przesiewowych stawów biodrowych u ortopedy. Jeśli natomiast trafia do nas zwierzę z dysplazją lub diagnozujemy dysplazję, po ukończeniu wzrostu należy zadbać o dalszy komfort życia pacjenta, gdyż jest ona związana z dużym cierpieniem. Wykonywanie odpowiednich ćwiczeń, kontakt z rehabilitantem również może przyczynić się do złagodzenia objawów dysplazji biodrowej.

U młodych zwierząt ratunkiem może okazać się symfizjodeza. Ze strony właścicieli, z jakimi wątpliwościami i obawami odnośnie zabiegu spotykają się Państwo najczęściej podczas konsultacji?

Symfizjodeza może być wczesną formą pomocy dla młodych pacjentów z dodatnimi testami ortopedycznymi. Przed zakwalifikowaniem psa do zabiegu są wykonywane liczne pomiary, testy, jak również sama diagnostyka radiologiczna. Najczęstszą obawą ze strony właścicieli jest strach przed tym, co będzie po zabiegu. Czy podołają w utrzymaniu spokoju u operowanego psa, czy nic się nie stanie itd. Każdy przypadek jest indywidualnie omawiany z właścicielem, pod uwagę brane są takie wskaźniki, jak: wiek, waga, charakter i temperament psa, jak i charakter właściciela oraz umiejętność w prowadzeniu psa. Niekiedy wspomagamy się odpowiednimi lekami.

Jak wygląda współpraca z opiekunami po zabiegu symfizjodezy?

Większość naszych właścicieli jest bardzo świadoma dalszego postępowania po zabiegu chirurgicznym JPS. Stosują się do zaleceń ograniczenia ruchu, co jest chyba najbardziej pracochłonne i nawet najwytrwalsi właściciele nie dają rady okiełznać np. zwariowanego młodego labradora, który nie rozumie, że nie może się bawić i szaleć. Jesteśmy zawsze pełni podziwu. Zastanawiamy się czasem, czy sami dalibyśmy radę (śmiech). Właściciele wytrwale z nami współpracują, a my jesteśmy zawsze do ich dyspozycji, spotykamy się na kontrolach, rozmawiamy, tłumaczymy. Najważniejszą rolę po zabiegu odgrywa właściciel i zazwyczaj jest tego świadomy, kiedy już decyduje się na dalsze życie z psem dysplastykiem.

Niestety część przypadków to zwierzęta, które funkcjonują z dysplazją od lat. Czy w takich wypadkach pozostaje już tylko łagodzenie objawów?

Medycyna weterynaryjna idzie do przodu. W tym momencie mamy do wyboru dużo metod pomocy zwierzakom z dysplazją. Jesteśmy zwolennikami terapii biologicznych, preparatów podawanych jako punkcje, dostawowo. Wykonujemy je w naszej placówce prawie każdego dnia. Używamy wielu preparatów jako monoterapii, jak również łączymy preparaty ze sobą w różnych kombinacjach. Nie mamy jednego schematu leczenia, gdyż dysplazja jest chorobą, która nierzadko zaskakuje swoim przebiegiem. W niedalekiej przyszłości chcemy być w stanie proponować i wykonywać w naszej przychodni protezowanie stawów, nie tylko biodrowych.

Chirurgia to niezwykle wymagająca dziedzina medycyny. Co zdecydowało o tym, że to właśnie ona znalazła się w kręgu Państwa zainteresowań?

Gdy zapadła decyzja o otwarciu przychodni, to od samego początku wiedzieliśmy, że będzie to placówka, w której chirurgia będzie grała pierwsze skrzypce. Bardzo lubimy pracę przy stole operacyjnym i niestraszne nam wielogodzinne operacje. Kochamy to uczucie powodzenia przy zabiegu i jego efekty widoczne gołym okiem. Jeśli się zdarzają porażki, to tylko motywuje nas to do dalszej pracy.

Jak zaczęła się Państwa współpraca? Jakie cele stoją przed Państwem i przychodnią ORTOVET?

Każdego z nas od zawsze ciągnęło do chirurgii. Tak też się poznaliśmy – przy stole operacyjnym. Jesteśmy świadomi, że bycie chirurgiem to spora odpowiedzialność. Jest to praca ciężka i wymagająca zaangażowania, dla której trzeba się poświęcić. Teraz, z czasem widzimy, jak nasza praca nas pochłania i jesteśmy wdzięczni, że w tym wszystkim mamy siebie. Bycie chirurgiem to nie tylko sukcesy, ale także niepowodzenia. Często są też ciężkie rozmowy z właścicielami pacjentów. Każde zwierzę staramy się traktować indywidualnie oraz dokładamy wszelkich starań, aby nie popadać w rutynę i często kierujemy się myślą znakomitego Teodora Kochera, że: „dobry chirurg to taki chirurg, który wie, jak i kiedy operować, ale także wie, kiedy nie operować”.

Staramy się uczestniczyć w szkoleniach, żeby stale podnosić swoje kwalifikacje. Głównym chirurgiem/ortopedą w naszej przychodni jest Artur, Ola natomiast poszła w stronę radiologii, w której się specjalizuje. Operujemy głównie razem. Dopełniamy się i uzupełniamy.

Rozmawiała: Monika Mańka

ortovet, ortovet, ortovet

Znajdź swoją kategorię

2815 praktycznych artykułów - 324 ekspertów - 22 kategorii tematycznych

Weterynaria w Terenie

Poznaj nasze serwisy