Mowa ciała psów i kotów – dlaczego warto znać języki „obce”? - Vetkompleksowo – serwis dla lekarzy weterynarii

Mowa ciała psów i kotów – dlaczego warto znać języki „obce”?

Cogito ergo sum, „Myślę, więc jestem” – chyba wszyscy znamy te słowa Kartezjusza, ale ten wielki filozof twierdził też: „Mówię, więc myślę”, a umiejętność mówienia traktował jako jedną z głównych cech odróżniających myślących ludzi od bezmyślnych zwierząt.

Kartezjusz zwierzętom odmawiał nie tylko posiadania umiejętności myślenia i świadomości, ale nawet zdolności odczuwania. On i wielu jemu współczesnych traktowali zwierzęta jak automaty, dobrze pracujący zestaw trybików. Abstrahując od kwestii świadomości czy zdolności odczuwania, co do których obecnie nie powinniśmy mieć wątpliwości (świadczy o tym Deklaracja o świadomości, podpisana 7 lipca 2012 r. przez grono naukowców na Uniwersytecie Cambridge) – czy Kartezjusz miał prawo twierdzić, że zwierzęta nie mówią?

Wszystko zależy od tego, jakie przyjmiemy znaczenie dla słowa „mowa”. Rzeczywiście zwierzęta nie porozumiewają się ludzką mową. Ale wydawanie na tej podstawie sądów o ich świadomości przypomina podejście do europejskich imigrantów w Stanach Zjednoczonych na początku XX w., których traktowano jak niedorozwiniętych umysłowo, bo nie znając języka angielskiego, nie potrafili rozwiązać testu na inteligencję prezentowanego im w tym języku. Słuszniej chyba jest uznać, że zwierzęta wykształciły swój własny sposób porozumiewania się, przekazywania informacji, okazywania stanów emocjonalnych, różny dla odmiennych gatunków. I tylko my, ludzie, jesteśmy ułomni, jeśli chodzi o możliwość odbierania tych wiadomości. Nie jesteśmy w stanie wyczuć feromonów, usłyszeć dźwięków zbyt wysokich lub niskich dla naszego ucha, dostrzec mnóstwa szczegółów dostępnych zwierzęcym oczom.

Przyjmijmy więc, że zwierzęta mają swoją specyficzną mowę, różną dla każdego gatunku, i spróbujmy nauczyć się rozpoznawania ich stanów emocjonalnych oraz intencji na podstawie dostępnych nam sygnałów. Oczywiście nie uznajemy za konieczne uczenia się sposobów porozumiewania się jeżozwierzy czy ryb latających, chodzi wyłącznie o zwierzęta, z którymi mamy najczęstszy kontakt – psy i koty.

„No dobrze”, może ktoś powiedzieć, „możemy zwierzętom w pełni narzucić swoją wolę, podporządkować je sobie, więc niech one się uczą nas rozumieć, po co my mamy się wysilać?”. Takie myślenie cofa nas mentalnie do czasów Kartezjusza i teorii mechanistycznej. Jeśli uznajemy, że zwierzęta są odrębnymi, czującymi i świadomymi istotami, mamy obowiązek traktowania ich z szacunkiem, który możemy wyrazić także przez próbę zrozumienia, co czują i jakie mają potrzeby.

Warto przytoczyć również bardziej praktyczne argumenty. Z punktu widzenia pracownika lecznicy, czy to lekarza, czy technika weterynaryjnego, zależy nam na zadowoleniu klienta. Jeśli umiemy rozpoznać stan emocjonalny psa czy kota i dostosować do niego swoje zachowanie, zwierzak będzie mniej zestresowany wizytą, a jego właściciel będzie zadowolony. Nie bez znaczenia jest również bezpieczeństwo osób mających kontakt ze zwierzęciem. Prawidłowe odczytanie sygnałów wysyłanych przez zwierzę może uchronić przed pogryzieniem czy podrapaniem.

Na szczęście większość ludzi nie ma problemów z rozpoznawaniem podstawowych emocji u psów i kotów, ale dla porządku przypomnijmy, jak objawiają się emocje, z którymi najczęściej mamy do czynienia w lecznicy.

W poczekalni czy w gabinecie często widzimy zwierzęta, u których brak możliwości ucieczki nasila strach, co prowadzi do agresji lub stanu paniki.

Weterynaria w Terenie

Poznaj nasze serwisy