Konkurencja – wróg czy przyjaciel?
Na początek: rozpoznanie
Czy konkurencja na rynku usług weterynaryjnych jest mała czy duża, co warunkuje i określa sposoby konkurowania – podmioty prowadzące ZLZ powinny orientować się doskonale na „swoim terenie”.
Próba określenia sytuacji ogólnej napotyka wiele trudności.
Jakie kryteria przyjąć? Czy ZLZ konkurują o wszystkich klientów ze sobą, czy raczej starają się zaspokoić potrzeby wąsko wyselekcjonowanych klientów? Cz praktyki mieszane (obsługujące zwierzęta duże i małe) są konkurencją dla specjalistów zajmujących się drobiem, bydłem, trzodą chlewną czy końmi? Czy gabinet, jako najskromniejsza z założenia kategoria ZLZ, stara się o tych samych klientów, co czynna całą dobę lecznica czy klinika weterynaryjna? Czy liczba lekarzy weterynarii i rozmieszczenie praktyk odzwierciedla geograficznie potencjał rynku? Cz liczba absolwentów i tworzenie nowych kierunków weterynaryjnych są istotnymi przeszkodami w osiąganiu sukcesu zawodowego?
Nie ma prostych odpowiedzi. Na pewno każdy lekarz weterynarii na swoim lokalnym rynku ma nieco inną sytuację i odpowiedź. Odpowiedź mocno indywidualną, często opartą na utartym schemacie – jeżeli w okolicy znajduje się dużo firm z mojej branży, to konkurencja jest duża. Natomiast nie tak znowu rzadko spotykamy się z sytuacją, gdy ZLZ poszukuje lekarza weterynarii do pracy i… nie ma chętnych. Zależy to od lokalizacji i zakresu specjalizacji ZLZ. Zwykle w dużych miastach (zwłaszcza tam, gdzie znajdują się wydziały medycyny weterynaryjnej) rynek jest mocno nasycony przez obecność wielu podmiotów. Ale i są rejony, gdzie praktyki weterynaryjne (nawet jednoosobowe) nie mogą nadążyć z obsługiwaniem klientów.
Powoli mamy do czynienia ze zjawiskiem wysokiej specjalizacji w weterynarii.
Klienci potrafią przejechać kilkaset k...
którzy są subskrybentami naszego portalu.
i ciesz się dostępem do bazy merytorycznej wiedzy!