Kardiologia – zrozumieć znaczy pokochać - Vetkompleksowo – serwis dla lekarzy weterynarii

Kardiologia – zrozumieć znaczy pokochać

Czy krótkie przeszkolenie oraz podstawowy aparat USG wystarczą, aby z wysoką trafnością postawić rozpoznanie choroby serca oraz towarzyszącego jej obrzęku płuc?

Zdecydowanie ułatwia to potwierdzenie, wykluczenie choroby serca jako przyczyny duszności pacjenta. W moim idealnym świecie każdy lekarz powinien znać podstawowe projekcje echokardiograficzne, dlatego w nadchodzącym roku będę organizowała kilka szkoleń w tym zakresie.

Wystarczy zwykła sonda microcon­vex, którą ma w dzisiejszych czasach prawie każdy zakład leczniczy dla zwierząt. Za jej pomocą lekarz nie jest w stanie postawić dokładnego rozpoznania, sprawdzić przepływów, poznać dokładnych objętości mięśnia sercowego, ale jest w stanie stwierdzić, która jama serca jest za gruba lub za szeroka, i co może być przyczyną takiego stanu oraz jakich następstw się spodziewać – niewydolność prawo-/lewokomorowa. Zakładam, że „mokre płuco”, artefakty linii B potrafi rozpoznać każdy lekarz.

Wrodzone wady wrodzone u kotów są rzadkością. Jak nie przeoczyć istotnych przesłanek co do problemów kardiologicznych pojawiających się u kociego pacjenta?

Wszyscy mówią o psach i kotach. A co z małymi ssakami? One też chorują!

Jak często do Pani gabinetu trafiają małe ssaki i zwierzęta egzotyczne? Które problemy kardiologiczne są w ich przypadku największym zagrożeniem?

Niestety w przypadku małych ssaków – kawii domowych, szczurów, królików, chomików, fretek – często zdarza się, że trafiają one do lekarza za późno. Zazwyczaj badam pacjentów z silnie wyrażonymi objawami niewydolności mięśnia sercowego. Z czego to wynika? Trochę z niewiedzy lekarzy i opiekunów, trochę z ceny badania. Istnieje jednak mentalność „chomik kosztuje 10 zł, w cenie badania będę miał kilkanaście nowych”. Metodyka badania nie różni się od obrazowania psa czy kota, a wymaga lepszego warsztatu umiejętności, lepszego sprzętu, więc czemu miałoby być za pół darmo, jak przyjęło się w polskiej weterynarii. Dlatego lekarze czasem wstydzą się proponować tak drogie badanie, a osłuchanie pacjenta z HR powyżej 300, który cały czas się kręci i ucieka, a przy tym ledwo mieści się w dłoni, nie jest łatwe. W związku z tym, maluszki trafiają do kardiologów za późno: kiedy steryd i antybiotyk nie pomogły na duszność – ostatecznie bada się serce. I BUM! Tam zaawansowany DCM, płyn w worku osierdziowym, czasem nawet tamponada.

Jak to wygląda u kotów?

Czy wady wrodzone są rzadkością u kotów – nie powiedziałabym. W tym tygodniu miałam 3 pacjentów. W odniesieniu do psów – rzeczywiście są zdecydowanie rzadsze, ale to chyba wynika również z tego, że ludzie częściej badają profilaktycznie jednak psy niż koty. Koci pacjent to podstępny pacjent – to znaczy brak szmeru sercowego nie oznacza, że serce jest zdrowe. TAK! Koty to kosmici, oszuści! Szmer u kotów bardzo często ma charakter dynamiczny, tzw. SAM, który ujawnia się dopiero przy wysokim HR. Ponownie – profilaktyka. Kot europejski, krótkowłosy, czyli popularny dachowiec, należy do grupy ryzyka HCM.

Kardiologia jest bez wątpienia fascynującą dziedziną medycyny. Jak to się stało, że skradła ona serce Pani Doktor?

Kardiologia fascynowała mnie już na studiach. Nigdy nie miałam głowy do nauki materiału na pamięć i zawsze byłam wzrokowcem. Dużo rysowałam, tworzyłam schematy. Jestem umysłem ścisłym – uwielbiam liczyć, tworzyć arkusze kalkulacyjne w Excelu – zdaję sobie sprawę z tego, że nie jest to normalne – mierzyć, sprawdzać, kombinować. Uwielbiam również fizykę – znajdować odpowiedzi na pytania: co?, [po co? i dlaczego? Wszystko musi mieć u mnie logiczne wytłumaczenie. Nie używam sformułowań: „wydaje mi się” lub „mogłoby być”. Dlatego uwielbiam kardiologię. Ona jest logiczna. Nie ma tu miejsca na naukę na pamięć. Znając rozkład ciśnień w poszczególnych jamach serca – nie trzeba się uczyć konsekwencji wad wrodzonych – one są logiczne. Kardiologię trzeba zrozumieć, a jak się już ją zrozumie – nie sposób jej nie kochać. Ważny jest mentor, który nauczy odpowiedniego sposobu myślenia.

Jest Pani absolwentką kursu Veterinary Cardiology ESAVS w Luksemburgu. Jakie możliwości otworzył przed Panią ten kurs?

Możliwości specjalnych nie otworzył. Mogę powiedzieć, że skończyłam kurs z zakresu Veterinary Cardiology i tyle. Bardziej istotne jest, co mi dał. ESAVS nauczył mnie innego podejścia do weterynarii, do medycyny. Nauczył kierować myśli na odpowiedni tor, stawiać konkretne pytania i dochodzić do konkretnych odpowiedzi. Poznałam wielu wspaniałych ludzi z całego świata, nawet Indii, Tajlandii i Chile, których pasjonuje to samo, co mnie i z którymi pozostaję w stałym kontakcie. Z każdym zjazdem kochałam kardiologię i to, co robię, coraz bardziej, dawały mi one pozytywnego „kopniaka” i motywowały do dalszego działania, szkolenia swojego warsztatu. Nie wiem, jak inne dziedziny, ale w przypadku kardiologii, kursy ESAVS warte są każdych pieniędzy. Smutno mi na myśl, że to już koniec. Że nie będzie VI, VII i VIII zjazdu…

Czego możemy życzyć Pani na dalszej drodze kariery?

Życzcie mi, abym nie straciła swojego zapału i energii do tego, co robię. Żeby ta moja „miłość” nigdy nie przeminęła, bo nie ma nic wspanialszego jak pasja, która jest jednocześnie pracą i sposobem na życie.

Dodatkowo realizacji planów, czyli tworzenia szkoleń dla lekarzy oraz pogłębiania wiedzy z zakresu kardiologii interwencyjnej.

Weterynaria w Terenie

Poznaj nasze serwisy