Znalazłem niszę, w której czuję się dobrze ‒ rozmowa z lek. wet. Michałem Grussem - Vetkompleksowo – serwis dla lekarzy weterynarii

Znalazłem niszę, w której czuję się dobrze ‒ rozmowa z lek. wet. Michałem Grussem

Michał Gruss
fot. RZ-STUDIO Krzysztof Rzepnicki
Lek. wet. Michał Gruss jest absolwentem Wydziału Medycyny Weterynaryjnej i Nauk o Zwierzętach w Poznaniu. Doświadczenie oraz umiejętności zdobywał i rozwijał pod okiem specjalistów, obecnie sam pomaga innym zakochać się w diagnostyce. Swoich pacjentów konsultuje w ramach współpracy z zaprzyjaźnionymi ZLZ-ami oraz Uniwersyteckim Centrum Medycyny Weterynaryjnej w Poznaniu. Panu Doktorowi w sesji towarzyszy Melon, czteroletni, adoptowany buldożek i oczko w głowie całej rodziny, który jeszcze do niedawna zmagał się z dyskopatią i porażeniem dwukończynowym.

Obecnie współpracuje Pan z kilkoma ZLZ-ami oraz z Uniwersyteckim Centrum Medycyny Weterynaryjnej w Poznaniu, w którym na co dzień diagnozuje Pan swoich pacjentów. Od zawsze wiedział Pan, że medycyna weterynaryjna to właśnie to, czym zajmie się Pan w przyszłości?

Marzyłem o tym, aby zostać biologiem. Rodzice zaszczepili we mnie miłość do przyrody, od najmłodszych lat interesowałem się różnymi jej aspektami. Na weterynarię dostałem się poniekąd przypadkiem. Gdyby nie kilka zbiegów okoliczności, to z pewnością zostałbym biologiem.

Co takiego dostrzegł Pan diagnostyce obrazowej, co skłoniło Pana do zgłębiania jej tajemnic?

Żona (choć wtedy jeszcze potencjalna) podczas studenckiego stażu przesłała mi ultrasonogram uwidocznionego przez nią nadnercza kota. Ja wtedy nie potrafiłem odróżnić wątroby od śledziony, co, jak łatwo sobie wyobrazić, nadszarpnęło moją dumę. Każdą wolną chwilę poświęcałem na zgłębianiu tej dziedziny weterynarii. To był tylko impuls, prędko zdałem sobie sprawę z tego, że oglądanie obrazów jest tym, co chcę w życiu robić. Nie bez znaczenia była również osoba lek. wet. Mateusza Hebla, który nie tylko mnie inspirował, ale także życzliwie dzielił się swoją wiedzą, za co jestem mu bardzo wdzięczny.

Artykuł okładkowy w bardzo obrazowy, ale zarazem czytelny sposób przeprowadza nas przez wybrane aspekty oceny ściany przewodu pokarmowego psów i kotów w badaniu ultrasonograficznym. Pisząc artykuł, czuje Pan, jak zaprezentować odbiorcy temat, aby mógł on z niego wyciągnąć jak najwięcej – to cecha dobrego dydaktyka. Czuje Pan, że ma tę moc?

Lubię dzielić się wiedzą, jednak nie uważam, żebym miał do tego dar. Staram się być na bieżąco w dziedzinie, którą się zajmuję. Regularnie śledzę publikacje naukowe oraz staram się wprowadzać zdobytą wiedzę w życie. Pisząc artykuły, przede wszystkim dbam o to, aby przedstawiały aktualny stan wiedzy.

Pracę dydaktyka ma Pan we krwi, co mogą potwierdzić osoby biorące udział w prowadzonych przez Pana wykładach. Co najbardziej lubi Pan w pracy ze słuchaczami i z uczestnikami prowadzonych przez siebie warsztatów, kursów i szkoleń?

Wszelkie szkolenia to obustronna wymiana doświadczeń. Dzielę się wiedzą, a jednocześnie zdobywam nową. Docento discimus. Uczestnicy warsztatów potrafią poruszyć problemy, nad którymi wcześniej się nie zastanawiałem, lub spojrzeć na moje w inny sposób. Osoba zajmująca się ultrasonografią jest w pewnym sensie ogniwem na drodze do postawienia diagnozy, stara się pomóc lekarzowi prowadzącemu rozwiązać zagadkę. Dużo przyjemniej dzieli się pacjentów z osobami, które się zna. To kolejna zaleta warsztatów – poznaje się ludzi.

W przeszłości zdarzało się Panu prowadzić dni otwarte dla młodzieży, zaszczepiał Pan miłość do weterynarii w młodych ludziach, którzy dopiero planują swoją przyszłość. Jak to było w Pana przypadku, czy był ktoś taki, kto rozbudził w Panu pasję, czy przyszła ona do Pana sama?

Jeśli chodzi o ogólnie rozumiane nauki przyrodnicze, to ciągnęło mnie do nich, od kiedy pamiętam, z kolei weterynarii w ogólnym tego słowa znaczeniu, raczej nie nazwałbym moją pasją. Skończyłem studia, które zacząłem, i na szczęście znalazłem niszę, w której czuję się dobrze. Odnoszę wrażenie, że studenci weterynarii są często zaskoczeni rozstrzałem między ich wyobrażeniem o weterynarii, a tym, jak się ona rysuje w rzeczywistości. Myślę, że tego typu spotkania są dobrą okazją do przedstawienia prawdziwego obrazu tego zawodu, możliwości z niego wynikających, ale też negatywnych aspektów, których jest niemało.

Przygotowywane przez Pana artykuły pokazują, że ciągły rozwój technologii i coraz większa dostępność aparatów ultrasonograficznych umożliwiających wysokoczęstotliwościowe obrazowanie pozwalają na efektywne wykorzystanie ultrasonografii również u niewielkich pacjentów, tj. zwierzęta egzotyczne. Jak wykorzystać diagnostykę USG z korzyścią dla każdego pacjenta, nawet tego o niewielkich rozmiarach?

Myślę, że podobnie jak w przypadku innych metod diagnostycznych najważniejsza jest znajomość podstaw, na których bazują. Co do ultrasonografii pacjentów egzotycznych, rzeczywiście dzięki postępowi technologii otrzymuje się dokładniejsze obrazy tak drobnych struktur. Należy jednak pamiętać o tym, że zwierzęta te różnią się od psów czy kotów tak anatomią i fizjologią, jak i chorobami, na które zapadają. Myślę, że wiedza na ten temat jest kluczowa do efektywnego wykorzystania ultrasonografii u zwierząt egzotycznych.

Pacjent, który trafia do gabinetu, zawsze powinien być postrzegany i oceniany w sposób holistyczny. Badanie ultrasonograficzne jest w tym zakresie badaniem dodatkowym, które zbliża nas do diagnozy. Na ile, na dzień dzisiejszy, możemy określić diagnostykę USG jako narzędzie, które jest skutecznym instrumentem diagnostycznym i w jakich przypadkach możemy tak na nią spojrzeć?

Rozwój technologii oraz zapał naukowców prowadzą do tego, żeby dowiedzieć się jak najwięcej na temat zmienionych tkanek w możliwie najmniej inwazyjny sposób, jednak ultrasonografii daleko jest do histopatologii. Nasza wiedza na temat wykorzystania ultrasonografii rośnie wraz z pojawianiem się solidnych publikacji na temat jej wartości w diagnostyce poszczególnych chorób. W tych przypadkach możemy konkretnie wskazać, jak skuteczna jest ultrasonografia.

Jak przydatna może być ultrasonografia u pacjentów w stanach nagłych?

Jest nieoceniona. Nie wyobrażam sobie stanów nagłych bez ultrasonografii. Protokoły ultrasonograficzne dedykowane stanom nagłym zrewolucjonizowały najpierw medycynę ludzi, a następnie weterynarię. Przede wszystkim dlatego, że są proste, szybkie i skuteczne. Nie trzeba mieć dużego doświadczenia w ultrasonografii, żeby skutecznie zdiagnozować płyn w jamie otrzewnej czy odmę opłucnową.

Badanie ultrasonograficzne jest badaniem bardzo pomocnym w diagnostyce chorób narządów jamy brzusznej, przestrzeni zaotrzewnowej, płuc, jam opłucnowych czy układu narządu ruchu, choć w przypadkach ortopedycznych sięga się po nie nieco rzadziej. Z czego to wynika?

Myślę, że z braku wyszkolenia. Zainteresowanie ultrasonografią układu ruchu jest spore, o czym świadczy liczba chętnych na szkolenia z tego zakresu. Jest to też badanie, które wymaga bardzo konkretnego wskazania, najlepiej sprecyzowanego we wcześniejszym badaniu ortopedycznym. Myślę, że technicznie jest ono łatwiejsze, niż dajmy na to np. badanie jamy brzusznej. Niezbędna jest jednak wiedza z anatomii oraz patologii układu ruchu.

Znajdź swoją kategorię

2605 praktycznych artykułów - 324 ekspertów - 22 kategorii tematycznych

Weterynaria w Terenie

Poznaj nasze serwisy

Nasze strony wykorzystują pliki cookies. Korzystanie z naszych stron internetowych bez zmiany ustawień przeglądarki dotyczących plików cookies oznacza, że zgadzacie się Państwo na umieszczenie ich w Państwa urządzeniu końcowym. Więcej szczegółów w Polityce prywatności.